Nie przeczę, że jest między nami głęboka więź, czasami trudna do rozpoznania na pierwszy rzut oka bo B. jest zdecydowanie
bytem osobnym. Jednak poza mną daje się dotknąć tylko wetom i tylko do mnie przychodzi [jeżeli w ogóle] na kolana.
Rozczulił mnie do łez jak wróciłam ze szpitala

Po prostu PADŁ MI DO NÓG jak szmatka aż sie przestraszyłam, że nie oddycha i mimo swieżo podcietego brzucha podniosłam go z podłogi. Nie opuszczał mnie na krok, wisiał na kabinie podczas prysznica, rzucał się na drzwi jak szłam do kibelka - NO SZOK
Ma mnie na wyłączność i nędzna dola każdego, kto ten układ naruszy. Dlatego uważam, że dokocenie w moim wypadku nie wchodzi w grę -
SERIO-SERIO