Zabieram dzisiaj Rudolfika do wetki. trzymajcie kciuki. Zobaczymy czy na jej oko zastrzyki przeciwzapalne pomogły coś na chorutką łapeczkę (na moje niestety nic). No i zobaczymy co dalej. Pojedziemy na prześwietlenie. Przy okazji wezmę kolejną porcję tabletek na robale

i zapobiegawczo zapytam o węgiel i dawkowanie.
wczoraj po powrocie z pracy zastałam w domu istny armagedon. nie izolowałam już ani Bulbinki ani maluszków od moich panienek, bo nastały czasy pokoju a i tymczaski poza robalami całkiem zdrowe się wydają. Od tej wolności chyba poprzewracało im się w głowach

zastałam wszędzie kooopki, dosłownie wszędzie. na sofie, na łóżku w sypialni... normalnie ręce mi opadły. Biedne maluszki, musiały być w wielkiej potrzebie skoro nie zdążyły do kuwetek dobiec

niestety dopóki koopki nie wrócą do stanu stałego, pod moja nieobecność i w nocy maleńtaski trafią do izolatki

kurcze, wcale nie chce tego robić...
na szczęście, po kuracji zwiększoną dawcą smecty robi się chyba nieco lepiej. wieczorne kooopki nadal luźne, ale nie aż tak. Więc chyba idziemy ku dobremu. Ugotowałam maluszkom marchwiankę. Zmiksowałam z gotowanym kurczaczkiem i dodałam do ryżu. Maluszki wcinają aż im się małe uszka trzęsą

no i chyba ta marchwianka przyczyniła się do zmiany konsystencji mojego największego problemu
Milenko rozmawiałam z przyjaciółką. Mówiła, że maleństwa widziała jeszcze niedawno, ale nie potrafi określić dokładnie jak bardzo niedawno to było (kilka dni, a możne kilka tygodni). Zakręcone z niej stworzenie czasem. Ale na wszelki wypadek zerkaj, kto wie...