Joluko, ale to tym bardziej przykre, że to znajoma, która teoretycznie powinna być najlepszym domem. Nie podobało mi się, że mieszka na 10 piętrze bez osiatkowanego balkonu, twierdziła, że go tam nie wypuszcza i jest ostrożna, co mnie wcale nie uspokajało. Potem oddała go rodzicom do domu z ogrodem, gdzie zawsze jest niebezpieczeństwo, a ona go nie widziała. Oddała podobno dla jego dobra, bo wcześniej go tam woziła i przyzwyczaił się do swobody. Wg mnie z powodów osobistych (przeprowadzka do faceta). Dzisiaj mi o tym powiedziała (o zaginięciu) i to zupełnie przypadkiem, a jego nie ma od kilku tygodni... Zapytałam, czy porozwieszała ogłoszenia. Powiedziała, że nie, że szukali go po okolicy i nic. A pytani ludzie odpowiadali, że spaceruje tutaj rudzielec, bo pewnie to nie jedyny rudzielec w okolicy...

więc uznała, że ogłoszenia nie mają sensu.
Nawet nie potrafię powiedzieć takiej osobie, co o niej myślę. Tylko duszę to w sobie. Jedyne na co było mnie stać, to to, że bardzo szkoda...