Zrobiłam dobry uczynek
Uciekłam wczesniej z pracy

i dotarłam do domu, a w klatce powitała mnie sąsiadka z parteru z wielką prośbą, czy mogę ją i jej kotkę zawieźć do weterynarza, bo kicia ma zapalenie ucha itd. itp. Że jesteśmy ostatnią deską ratunku, bo sąsiedzi inni pewnie się popukaja po głowie, a rodzina pracuje do wieczora. Dla mnie to rzaden problem, więc podwiozłam (kawałeczek, ale kota ciężka, 6kg

, sliczna whiskaskowa). Przy okazji oświeciłam, że whiskas, to nie jest dobre jedzonko

. Dowiedziałam się też, że kota wysterylizowana (

) No i mam plusa u sąsiadki

. A pani sąsiadka jest w porzo, bo kotki nie wypuszcza, jest jej oczkiem w głowie itp. i spać by nie mogła, a rano z reguły jak wychodzimy do pracy, to kicię "wietrzy", tzn. otwiera okno i siedzi z kicią w oknie i sobie oglądają razem świat.