czarny, dobrzewyglądający koteczek. Najlepiej wyglądam w miejscu, gdzie jest brzuszek. Oczywiście, możemy się czepiać, że czegoś za dużo. Ale jak Duża jakieś badziewie do jedzenia daje, to czymś w końcu trzeba żyć. Wtedy nadwyżki się przydają.
Mam jakieś 7 lat. Dokładnie nie wiem, bo sam nie pamiętam, kiedy się urodziłem, a Duża mówi, że wszystko jedno, żebym jej tylko na koszty chorobami nie narażał. Jako że zgodne ze mnie stworzenie, nie choruję. Czasami tylko zęby mnie bolą i jedna taka powiedziała, że w końcu kiedyś usunie. Sama niech sobie pousuwa. Moich nie tknie.
Jestem w naszym domu jedynym chłopakiem. Jeśli nie liczyć tego szurniętego biało-burego, co ostatnio zamieszkał. Ale wziąłem się za wychowanie smarkacza i jakoś idzie. Poza tym same dziewczyny, a co jedna to większy foch. Tylko Zośka jest w porządku.
To moje zdjęcie:


To ja, Femcia,
Koral bredzi jak potłuczony. To on jest szurnięty. I Cycek oczywiście. My, dziewczyny, jesteśmy fajne. No a ja to już szczególnie. Najbardziej lubię, jak mnie Duża na rękach nosi, gotuje obiad i równocześnie głaszcze mi futerko. Coś tam zrzędzi, że jestem za ciężka. No, chciałabym wiedzieć, która z nas jest cięższa

Wśród Szczypiorków wyróżnia mnie apetyt. Smakuje mi wszystko, co tylko da mi Duża na miseczkę. Jeszcze bardziej smakuje mi to, czego Duża mi nie daje i biorę sobie sama. Ale z tym muszę uważać, bo wtedy jest jazgot okropny.
Wyglądam jeszcze lepiej niż Koral. On w ogóle przy mnie nie ma się czym chwalić.
To moja fotka:


Jestem Zosia. Niektórzy powątpiewają w moje istnienie. Nie moja wina, że mają coś z oczami i nie zauważają, jak przemykam im nad głową. Faktem jest, że nie cierpię obcych w domu. Jak już ktoś przylezie, wchodzę sobie do szafy, na górną półkę i przeczekuję niesprzyjające okoliczności. No dobrze, przyznaję, że jestem cykor. Co, nie wolno?
Wychował mnie Koralik. Ale on mnie niańczył. Uszy mi mył i futerko. Przytulał. Nawet w kuwecie sprawdzał, czy sprzątam po sobie.
Jem mało, więc jak Duża wprowadza ograniczenia racji żywnościowych, to mnie nie ma już co obcinać. Przez to taka chuda jestem. To znaczy byłam, bo jak ostatnio pojechałam z Dużą gdzieś, to taka jedna się śmiała, że coś mi wisi pod brzuszkiem. No i dobrze. Moje futerko, to niech sobie zwisa.
Ze mną Duża to miała taki problem, że przez pierwsze półtora roku nie umiałam w ogóle chodzić, tylko biegałam. I skakałam. Podobno trzeba było balkon zamykać, bo się przeciąg robił. Teraz już mi się nie chce.
Ostatnio pokazałam Szczypiorom fajne miejsce do spania. Otwiera się w sypialni taki mebel z miękkimi szmatkami, które czasami Duża wiesza w łazience. Nieraz trzeba sobie najpierw spanko przygotować, bo nakładzione jest tyle, że za mało miejsca zostaje. Więc coś tam się usunie i można spać do woli. Przynajmniej do czasu, aż Duża wróci z pracy albo się obudzi. Wtedy troszkę zrzędzi, ale da się przeżyć.
To moja fotka:



Jestem Milusia,
he he he, nie taka znowu Milusia, bo przywalić łapą też potrafię. A już Dużej to szczególnie. Uparła się, żeby jakieś syropki mi wlewać. Albo tabletki. Fuj. I w nocy próbuje zająć cała poduszkę w łóżku. Mnie zasadniczo jej głowa nie przeszkadza, jakoś się zawsze zmieszczę. Byleby zasnąć, bo potem, to Duża jakoś sama się przesuwa na skraj poduchy i mam miejsce. Stanowczo jestem za mało miziana. Aż się obawiam, żeby się z tego jakaś choroba nie zrobiła. W ciągu dnia to Duża często zalatana jest, ale w nocy, jak ją parę razy pacnę łapą, to zawsze trochę po brzuszku podrapie. I jakoś leci.
Nie mogę jeść chrupków, więc Duża ciągle dla mnie jakieś pyszności mięsne znosi do domu. Czego ja już nie jadłam. Ale trzeba przyznać, że zdarza się Dużej jakieś badziewie przytargać. Od razu wiadomo, bo od drzwi wrzeszczy, że takie dobre i takie drogie. To już wtedy wiem, że obiad będzie gwizdany, bo te niby drogie to takie świństwo, że nawet potem Cycek dojeść nie chce.
Też dobrze wyglądam. Znaczy, głodówka mi nie straszna. Jest się czym wesprzeć, jakby co.
To moje fotki:


A ja jestem Cycek.
Ja to dopiero jestem fajny koteczek. Wszędzie mnie pełno. Ale ze Szczypiorami to nie jest życie. Jakieś takie nieruchawe są, biegać nie chcą. Trochę Koral, ale też trzeba czekać, jak będzie miał humor. Jestem zasadniczo bardzo grzeczny. Wszystkie narzekania na mnie to pomówienia. Owszem, potrafię zorganizować sobie jedzonko, jak Dużej nie ma w domu. Ale chudy jestem, więc chyba nie chcemy dopuścić, żebym skandalicznie opadł z sił?
Czasami to się zastanawiam, czy nie było lepiej na tym drzewie poczekać na jakiś lepszy dom. Bo tutaj to nudno jak diabli. Firanek nie rusz, Szczypiorów nie ganiaj, obrusa nie ściągaj... i tak w kółko. Zamknę się w sobie i wtedy dopiero będzie płacz. A przecież domek trzeba mi znaleźć, więc Duża w swoim dobrze pojętym interesie powinna dbać o moje samopoczucie.
Skoro tu podobno tylu przyjaciół kotów, to może ktoś się nade mną zlituje i zabierze z tego domu starców? Bo ja mam dopiero rok.
I taki jestem śliczny, jak aniołeczek:



Dzisiaj postanowiłam dopuścić do głosu Szczypiorki


Zapraszam jak zwykle bardzo ciepło.
Oto link do części poprzedniej:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=95 ... sc&start=0