Dopiero teraz mam dostep do netu (w pracy znowu "uciekl", bo mamy kaprysne lacze radiowe).
Kochane moje, Jerzyk znowu nie je i niestety jest coraz slabszy (pomimo dokarmiania, ktore niestety jest malo efektywne:(( ). Serce mi sie kroi, dzis juz nawet nie mruczy gdy go przytulam... Strasznie sie o niego boje, ale staram sie nie dac mu tego odczuc!
Moj lobuz, pomimo slabosci, bardzo chce wyjsc na zewnatrz, zabralam go wiec na taras i posiedzielismy sobie troszke, grzalam go swoim tlustym brzuchem. Byl zadowolony, ale niestety ciagle smutny...
Jeszcze dzis w nocy obudzil mnie i podajadl troche, a potem siedzial przytulony do mnie i gadalismy sobie, to znaczy ja gadalam a On ze mna tak mądrze byl... Napisalam siedzial, bo moje Ukochanie od kilku dni przyjmuje juz tylko pozycje siedzaca chorego kota.
Mam nadzieje, ze jeszcze dzisiaj podje i bedzie mu lepiej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mysle, ze jednak bedzie lepiej- tak potwornie chce zeby bylo mu lepiej
Sciskamy z calych sil!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jerzyk i Jerzykówka