Kay niestety nie pojechał. bo transport nie wypalił.
Odwiedziłam dziś na chwilkę Kaya.. skrywał się w tej wielkiej jamniczej poduszce..podeszłam do niego i na chama go pogłaskałam.. nawet nie miauknął.. no a potem wyskoczył z niej.. syknął w przelocie i patrzył się tak na mnie i patrzył i patrzył.. na chwilę wyluzował się.. zamknął oczy i przykleił do okna.. a potem znowu patrzył i patrzył...
Nie miałam wiele czasu, bo jak mówię.. wpadłam na chwilkę tylko wydać Żbiczka

ale oczywiście nie mogłam sobie odmówić pomiziania Profesora, Skarpetki, Ryśka i Majora
Niuniek też się załapał
a.. i widziałam Łaciatkę w kociarni a potem na wybiegu.. ona po prostu tak reaguje na nas..czyli chowa się jak może.. ale tak to chyba wychodzi.. no i kolegę dzikiego Kaya widziałam.. pod paletami..
Nooo właśnie właśnie...
Żbiczek dzisiaj pojechał do superowego nowego domu
a z mniej radosnych wieści to mamy cztery malutkie 3-4 tyg. kociaki..
Obsiadły mnie jak muchy jak tylko mnie zobaczyły...
obmruczały..
próbowały ssać moje ręce..
są maleńkie..
są cudne..
