magicmada pisze:A może jakieś nowe fotki?
I kilka informacji o kici? Samo "hopanie" jest mało interesujące dla potencjalnego czytelnika:)
Koczka czuje się świetnie tzn fizycznie; natomiast siedzenie w łazience zupełnie się jej nie podoba...przyzwyczailiśmy ją do spędzania kilku godzin na dobę w sypialni, którą uwielbia - poza pewnym urozmaiceniem chodzi też zapewne o mój zapach - Rozalka zagrzebuje się w pościeli i wygląda na bardzo ukontentowaną
Kiedy śpimy razem poza ocieraniem przytula się do twarzy i czasem zaczyna lizać moje policzki albo czoło

, już o tym pisałam, na początku bałam się, że może mnie chapnąć...ale nie, jest baaaaardzo milusia; przyzwyczaiła się do całowania w nosek i teraz robi to samo jak wyczuje moją buzię; do tego jest niesamowitą mruczalską - wystarczy leżeć obok niej, a nie "wyłącza" burczenia, śpi i mruczy

.
W ubiegłym tygodniu byliśmy z nią u weta, wydawało mi się że głęboko pod powieką w oczodole zrobił się krwiak, albo coś gorszego, potwornie się przeraziliśmy; na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku i że to część gałki ocznej, której wcześniej nie widziałam - schowana w zewnętrznym rogu oczka;
rozmawialiśmy z wetem ponownie o wycięciu wszystkiego, oczyszczeniu i zaszyciu, bo rzęsy cały czas podrażniają wew. cześć oczu i powodują lekkie ropienie - z tego powodu kilka razy dziennie przecieram oczka solą fizjologiczną; wet nadal twierdzi, że na dłuższą metę nic z tym się robić złego nie będzie i nadal, że kwestia wycięcia - to sprawa estetyki; nie ukrywa jednak, że to bardzo poważna operacja, a po zaszyciu Rozalka będzie musiała mieć "wszyty" dren; w każdym razie umówiliśmy się już konkretnie, że jeśli się zdecyduję to mam po prostu przyjechać i operację zrobimy; mam zamiar skonsultować się jeszcze z kocim okulistą;
cieszy mnie to, że Rozalka bardzo szybko się uczy, tzn z dość dzikiej kotki zamieniła się w prawdziwa przytulalską; wydawał mi się, że nigdy się nie przełamie do spania na kolanach czy bycia podnoszoną na ręce, a tu same niespodzianki...ostatnio nauczyła się wskakiwać na kolana - co jak sadzę wymusiła moja dwu dniowa oschłość - nie miałam czasu i nerwów na dłuższe spędzanie z nią czasu, bo jeden z naszych włochatych - Igorek miał niedrożność jelit tzn okazało się, że w jednym miejscu jelit ma zgrubienie; na szczęście w końcu kupę udało mu się zrobić, a z kupą kawałeczek folii z worka na śmieci; byliśmy przerażeni, a moje mniejsze skupienie się na potrzebach Rozalki w tym czasie doprowadziło ją do dość radykalnej decyzji

- wskoczenia mi na kolana

, co jak sadzę dla niewidomej kotki jest nie lada wyczynem;
pisałam też juz o tym, że brak oczu absolutnie nie przeszkadza w zabawie, poza bieganiem za szeleszczącymi dziwadłami na sznurkach i wstążkami, które zresztą wszystkie chyba koty uwielbiają, świetnie bawi się piłeczką z dzwoneczkiem w środku; zabawa wygląda tak, że Rozalka uderza w piłeczkę, piłeczka odbija się od drzwi, po czy znowu uderzenie w piłkę...w tym momencie wszystkie nasze koty podbiegają do drzwi i zaczyna się komunikacja - uderzenia i drapanie w drzwi z jednej i drugiej strony; wygląda to zabawnie, ale tak na prawdę zabawne nie jest

Rozalce brakuje towarzystwa i dała by wszystko żeby spędzać czas poza łazienką i sypialnią z resztą kotów...