Wymęczyłem w środę-czwartek kota. Najpierw nie dostał jeść i zamknąłem go w pokoju, a potem (co gorsza) pojechaliśmy do weterynarza na profilaktyczne badanie krwi i odrobaczenie.

Weterynarz bardzo chwalił Modrzewia, że taki dzielny i że dał sobie pobrać krew bez żadnego znieczulenia. Cóż, Modrzew może i jest odważny, ale u weterynarza jest po prostu tak wystraszony, że mu wszystko jedno co z nim robią, byle tylko prędzej skończyli.

Krew szybko pobrana, potem jeszcze zastrzyk na odrobaczanie i do domu. W domu jeszcze chwilę miał stresa, ale jak pochodził sobie w końcu po domu i pojadł suchego to mu przeszło.
Wyników badań nie dostałem do ręki, wiem tylko telefonicznie od weterynarza co i jak. Modrzew ma lekko przekroczony poziom kreatyniny i mocznika, a do tego niski (albo też wysoki? nie pamiętam) hematokryt i poziom płytek krwi (to na pewno niskie). Weterynarz póki co nie chciał mówić o jakiejś chorobie nerek albo układu moczowego, bo te wartości są na tyle słabo przekroczone, że to równie dobrze mógł być efekt czegokolwiek innego. Zaproponował, żeby za jakieś dwa tygodnie powtórzyć to badanie, żeby zobaczyć czy faktycznie może to być oznaka jakiejś choroby, czy tylko chwilowe wahanie. Dla całkowitej pewności badanie będzie zrobione w innym laboratorium. Tak więc jesteśmy umówieni na kolejne badanie we wtorek po świętach.
Tak wygląda Modrzewiowa łapa po przejściach:
Z innej beczki - Modrzew znowu udowodnił, że nie ma sensu kupować mu kocich zabawek, bo on się najlepiej bawi wszystkim innym. Ostatnio goni za plastikowymi zaciskami do kabli.

Nawet zrobiłem mu z tego zabawkę - trzy połączone zaciski, jeden jako "pętelka" za którą można łapać.

Efekty - na zdjęciach.
Zdjęcia:
Filmiki:
1,
2