Femka pisze:czyli miałam rację, że stanowcza diagnoza chłoniaka nie jest wykluczona, ale zdecydowanie przedwczesna. Postawiona trochę na wyczucie.
Zuziu, czy Maksiu w przeszłości miał problemy ze zdrowiem, które mogłyby uzasadniać pozostałość w postaci powiększonych węzłów, coś takiego, o czym pisze Sylwka i wania71?
Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale ja długo pracuję, a w pracy nie mogę logować się na forum

Czasem to robię, ale z doskoku i w bardzo awaryjnych sytuacjach. A jak wrócę, to pierwsze w kolejce do jedzonka ogony (Alusia drze się najgłośniej, że głodna

), każdego muszę zamknąć osobno, już nie wiem gdzie....a na końcu ewentualnie ja mogę coś przegryźć. Ale po co ja Wam to piszę, jak wiadomo, wszyscy kociarze tak mają
Przede wszystkim dziękuję Wam za wszystkie rady i opinie, bo są one dla mnie niezwykle cenne. Ja też ciągle nie wierzę wetom, nie wiem, coś mi mówi, że to nieprawda.
Femko, oboje weci nie postawili kategorycznej diagnozy, że to chłoniak (bo przeciez nie mogli), a tylko podejrzewają i twierdzą, że wskazują na to objawy. Mnie bardzo zastanawia, dlaczego moja wetka tak upiera się przy tych zmianach w płucach, a drugi wet tam nic nie widzi.
Nie wiem, czy coś z chorób przebytych przez Maksia mogło pozostawić powiększone węzły. On był w dzieciństwie zagłodzony, zabrany od psychicznego "właściciela" w stanie skrajnego wyczerpania. Został uratowany przez Agnieszkę, wielką miłośniczkę zwierząt, która kończyła wtedy weterynarię i ratowała wszystkie takie biedy. Był u niej kilka miesięcy, a kiedy już był w miarę zdrowy, zaczęła szukać mu domku. Kiedy trafił do mnie, miał już 1,5 roku i dość długo był zdrowym kotkiem. Miałam mu tylko od czasu do czasu dawać coś na podniesienie odporności (Agnieszka kazała dawać biostyminę). Jako pozostałość po traumie dzieciństwa ma zęby starego kota i ja o tym wiem, a weci oceniają go po zębach na 8 letniego kota. U mnie zachorował w lutym 2008, kiedy zauważyłam, że bardzo mało sika. Miał wtedy zapalenie pęcherza, usg wykazywało złogi w pęcherzu, ale w moczu nigdy nie wyszły żadne kryształy. Czasami miał mocz za gęsty i wetka kazała odstawić suchą karmę i dopajać go, co robię na okrągło, bo Maksiu bardzo mało pije. Nie miał też nigdy jakichś złych wyników krwi. Wtedy też miał robiony test na białaczkę (bo wetka też podejrzewała białaczkę!), który wyszedł ujemny i FIP, który wyszedł dodatni. Też martwiłam się bardzo tym wynikiem, ale forum uspokoiło mnie, że testy na FIP są niewiarygodne i nie ma sensu ich robić. Już w lutym 2008 wetce nie podobały się nerki Maksia, były pomniejszone i o zatartej strukturze, ale po następnym kontrolnym usg stwierdziła, że on może mieć po prostu taką budowę nerek. Nie wiem, czy wcześniej kiedykolwiek miał robione usg nerek. Napisałam o aktualnej chorobie Maksia do Agnieszki, która już od kilku lat jest lekarzem weterynarii (wcześniej kontakt nam się urwał, bo ona miała maleńkie dziecko i nie chciałam już jej zawracać głowy, kiedy nic się nie działo). Odpisała tylko, że właśnie od wczoraj mieszka w Anglii i odezwie się, jak zapozna się z wynikami Maksia, które jej wysłałam łącznie ze zdjęciem rtg. Pytałam ją właśnie o przeszłość Maksia, czy robiła mu kiedykolwiek usg nerek, ale... nie odpisała. Ona ratowała bardzo dużo kotów, psów - nie wiem, może nie pamięta już każdego.