Pelcusie. Małpeczka - coś źle się dzieje

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Nie sty 11, 2009 15:28

A ja zaraz idę do mamusi z zastrzykami i aż się boję co tam zastanę. :cry:
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Nie sty 11, 2009 18:32

Czytam ten wątek i zastanawiam się,co zrobicie.W Stalowej jest żwirownia,a w niej w warunkach strasznych pies.Karmiony przez karmicielki kotów,bo tam nic mu nie dają.Nieważne,to nie o to chodzi.Trzem psom po kolei znaleziono z trudem domy.Uff? Ależ skąd.Natychmiast jest nowy.To nie ma końca.Chętnie skorzystam z Waszych pomysłów,bo sytuacja podobna.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56274
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie sty 11, 2009 18:40

Migota, koniecznie daj znać, co i jak.

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Nie sty 11, 2009 18:44

Jeśli pies nie jest karmiony, to jest to znęcanie się nad zwierzętami, można próbować interwencji TOZu, można wręcz zgłosić na policję.

Z tymi kotkami w mieszkaniu - chyba niewiele poza sterylkami i podleczeniem da się zrobić; są zaniedbane, ale nie głodzone czy bite... pewnie mają warunki niewiele gorsze niż dzieci tych ludzi...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 11, 2009 18:57

z tym, że dzieci tej pani były przy kości, a koty - jak w ubogim gospodarstwie wiejskim, chudziutkie i zaniedbane... psy zresztą też tylko trochę lepiej wyglądały

jedyny plus dla kotów, że mają ciepły kąt
Obrazek

Malk

Avatar użytkownika
 
Posty: 10815
Od: Pon paź 01, 2007 18:30
Lokalizacja: Oslo, NO

Post » Nie sty 11, 2009 19:00

Psy wyglądają dobrze, byłam i widziałam. Są też ufne, co znaczy, że raczej nikt ich tam nie bije, nie maltretuje. Widziałam już maltretowane psy i wiem, jak się zachowują. Oczywiście trzeba im poszukać domów, ale kotki są w dużo gorszym stanie. To znaczy tak, widziałam już gorsze tragedie, ale rzeczywiście wyglądają na wycieńczone.

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Nie sty 11, 2009 19:08

Co zrobimy? To trudne pytanie i chyba nikt w tej chwili nie potrafi na nie odpowiedzieć. Ja nie potrafię sobie jednoznacznie powiedzieć, że sterylizujemy i zostawiamy.
Byłam tam dziś. Wpuściłam krople, dałam zastrzyki. Te biedne koty są tak grzeczne, że to aż chwyta za serce. Po Xenie, gdy wpuszczałam jej drugie krople już po zastrzykach, widać było, że ma dość, ale tylko sobie pojękiwała, tak normalnie po ludzku, oj, oj,oj. Strasznie mi ich żal. P. Henia powiedziała, że robiła jej okłady na sutki, masowała je, przy mnie też i widać poprawę bo nie są już tak obrzmiałe i twarde jak wczoraj. Kota stała jej na kolanach i wystawiała się do masowania. Ale nie mogę uwierzyć, że będzie teraz lepiej o nie dbać i czy to nie jest trochę na pokaz. Jak jej tłumaczę, że trzeba wszystkim wpuszczać krople to ona mnie zaczyna przekonywać, że już mają dobre oczy. Po czym biorę na ręce Pusię i widzę te "dobre" oczy. Ta kobieta na swój sposób kocha te koty, ale nie jest to odpowiedzialna miłość.
Po sterylkach one nie mogą tam wrócić, przynajmniej przez parę dni zanim dojdą do siebie. Psy nie dadzą im spokoju bo chcą się bawić i je ganiają. Koty dają sobie radę, owszem, Xsena nawet przywaliła czarnemu pazurami, ale takie ścięcia grożą puszczeniem szwów.
Tak się dzisiaj tej biedzie przyglądałam i doszłam do wniosku, że jak się ją wyleczy i odżywi to będzie bardzo piękna kotka. Ma taką wysmukłą budowę i długie łapki, no i te białe skarpetki. A prawda, na zdjęciach widać tylko ich pyszczki.
Tak sobie myślę, że gdybym wzięła je do siebie po zabiegu i ktoś mógłby ode mnie przejąć po paru dniach jedną, to może udało by mi się rodzinę przekonać, żeby druga została u nas na DT aż wypięknieje i może znajdzie dom. W pierwszej kolejności pójdą pod nóż Xsena i Pusia. Pusi nie potrzeba dużo czasu do tego by stała się łabędziem, z Xseną zejdzie się znacznie dłużej.
Rukia jeszcze nie rodziła, do tej pory miała słabe rujki, a w Xsenie podobno już się hormony budzą.
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Nie sty 11, 2009 19:23

Trudne pytanie, bo na miejsce tych kotek one prawie na pewno wezmą następne. Na Pradze w tym rejonie naprawdę nie jest trudno dostać kociaka. W co drugim domu są wychodzące, płodne kotki. Kocięta są rozdawane lub topione, zupełnie jak na wsi.

Jeśli odbierzecie tym Paniom te 4 kotki - wezmą nowe. I pewnie już nie pozwolą ich wysterylizować.

Może lepiej doprowadzić te 4 do porządku u nich i co jakiś czas odwiedzać te babki i podrzucać im np. coś na odporność i na odrobaczenie dla kotek...?

To byłaby też niejako akcja propagandowa, może ich sąsiadki by też swoje kotki oddały do sterylek (w to, że zaiwestują jeszcze kasę nie wierzę - fajnie by było jakby się choć zgadzały na te zabiegi).

W mojej ocenie to jest naprawdę trudna dzielnica. Trochę elitarnych, nowoczesnych domów z ochroną, trochę blokowisk dla klasy średniej i mnóstwo, mnóstwo biedoty i ciemnoty w starych kamienicach. W tych ostatnich najmniej rozsądku, ale jednocześnie najwięcej ciepłych uczuć do zwierząt... (oczywiście uogólniam).
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 11, 2009 19:46

w dzisiejszych czasach za topienie kociąt powinno wsadzać się do pierdla. Albo karę oko za oko. Nie mam litości dla takich ludzi.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Nie sty 11, 2009 20:10

Dzięki P. Ewie zaczęłam poznawać tę ciemną stronę mojej okolicy i jakby mi ktoś o tym opowiadał, a sama bym nie zobaczyła, to nie wiem czy bym uwierzyła.
Czytałam kiedyś artykuł o dzieciach z Pragi, które nigdy nie były po drugiej stronie Wisły. Gdyby nie zdjęcia ulic, podwórek i ludzi, którzy pomagają im się wyrwać z tego zamkniętego kręgu, to też trudno byłoby uwierzyć w to co napisali. Tutaj sytuacja jest bardzo podobna.
Stolica, rzut beretem do Centrum, a tu taki świat. Dobrze, że tak na co dzień, na ulicach to się nie rzuca w oczy.
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Nie sty 11, 2009 20:20

Psy wyglądają lepiej, bo to ten facet (chyba to wnuk nie syn, nie mogę się połapać) je sprowadził i są jego, a kotki są babci. I młodzi się do babci i kotów nie wtrącają. A koty niestety poza wszystkim innym są głodzone bo za podstawę wyżywienia maja tam mleko i makaron, chyba, że p. Ewa coś doniesie.
Ale gdyby wyciągnąć chociaż dwie, to i tak jej jeszcze trzy zostaną, więc może nowych już do domu nie sprowadzi.

Zostawiłam witaminy, zobaczymy ile do jutra ubędzie.
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Nie sty 11, 2009 21:34

Skopiowałam z wątku p. Ewy.
Migota pisze:No i nowy kociak na Kijowskiej.
Zadzwoniła do p. Ewy znajoma z kamienicy obok, że znalazła koteczkę ok. trzymiesięczną i na razie wzięła do domu, ale nie może jej zatrzymać i albo ktoś ją weźmie albo schronisko. Koteczka nie dzika, sama weszła na ręce, buraska. Znaleziona na stacji z gazem LPG, kręciła się tam od kilku dni, w ten mróz.


Wyjaśniło się pochodzenie rudego kota bez oka, który kręci się przy ul. Tarchomińskiej. To starszy brat maluszków Jany i prawdopodobnie rodzony brat Rukii czyli ma ok 2 lata. Do niedawna mieszkał w domu, ale odkąd nastał drugi pies (ten czarny) kocur zwiał i boi się wrócić. Nocą czasami się zakrada na balkon, bo tam niekiedy stoi coś do jedzenia. Panie się przyznały do kota, ale nie bardzo były przejęte jego losem. Nawet nie próbowały go łapać. Poszedł to poszedł. A oka nie stracił, urodził się bez niego. Nie kastrowany oczywiście. Więc chyba jednak dobrze by było chociaż dwie kotki stamtąd wyciągnąć. :twisted:
Obrazek

Migota

 
Posty: 3865
Od: Sob mar 29, 2008 20:57
Lokalizacja: Wa-wa Praga Płn

Post » Pon sty 12, 2009 0:11

Migota pisze:Wyjaśniło się pochodzenie rudego kota bez oka, który kręci się przy ul. Tarchomińskiej. To starszy brat maluszków Jany i prawdopodobnie rodzony brat Rukii czyli ma ok 2 lata. Do niedawna mieszkał w domu, ale odkąd nastał drugi pies (ten czarny) kocur zwiał i boi się wrócić. Nocą czasami się zakrada na balkon, bo tam niekiedy stoi coś do jedzenia. Panie się przyznały do kota, ale nie bardzo były przejęte jego losem. Nawet nie próbowały go łapać. Poszedł to poszedł. A oka nie stracił, urodził się bez niego. Nie kastrowany oczywiście.


Czyli może być tatusiem Pelcusiów :? Będąc bratem :?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon sty 12, 2009 8:08

Jana pisze:
Migota pisze:Wyjaśniło się pochodzenie rudego kota bez oka, który kręci się przy ul. Tarchomińskiej. To starszy brat maluszków Jany i prawdopodobnie rodzony brat Rukii czyli ma ok 2 lata. Do niedawna mieszkał w domu, ale odkąd nastał drugi pies (ten czarny) kocur zwiał i boi się wrócić. Nocą czasami się zakrada na balkon, bo tam niekiedy stoi coś do jedzenia. Panie się przyznały do kota, ale nie bardzo były przejęte jego losem. Nawet nie próbowały go łapać. Poszedł to poszedł. A oka nie stracił, urodził się bez niego. Nie kastrowany oczywiście.


Czyli może być tatusiem Pelcusiów :? Będąc bratem :?
może ale to nie on patrzac na rozkład kolorów u kociąt ;)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pon sty 12, 2009 11:14

Mysza pisze:
Jana pisze:
Migota pisze:Wyjaśniło się pochodzenie rudego kota bez oka, który kręci się przy ul. Tarchomińskiej. To starszy brat maluszków Jany i prawdopodobnie rodzony brat Rukii czyli ma ok 2 lata. Do niedawna mieszkał w domu, ale odkąd nastał drugi pies (ten czarny) kocur zwiał i boi się wrócić. Nocą czasami się zakrada na balkon, bo tam niekiedy stoi coś do jedzenia. Panie się przyznały do kota, ale nie bardzo były przejęte jego losem. Nawet nie próbowały go łapać. Poszedł to poszedł. A oka nie stracił, urodził się bez niego. Nie kastrowany oczywiście.


Czyli może być tatusiem Pelcusiów :? Będąc bratem :?
może ale to nie on patrzac na rozkład kolorów u kociąt ;)

Kociaki bardzo się różnią mordkami - może mają kilku ojców :wink: :twisted:

Dziś była kontrola. Kociaki zostały pochwalone przez panią doktor za to, że się leczą. Antybiotyk i krople utrzymujemy jeszcze przez tydzień, ale kociaki wyglądają super zdrowo. Nawet oczko Mandarynka jest ok, zapalenie rogówki ustąpiło, mała blizna raczej zostanie, ale zamglenia już nie ma.
Świerzb się leczy, widać poprawę, ale to jeszcze musi potrwać.
Dziś było odrobaczenie według wagi kociaków, za 2 tygodnie powtórka. Teraz będę pilnowała kup.

Kociaki się powiększają, przytyły:
Mała Wyrywna z 650 g do 784 g
Czarny Zbój z 1000 g do 1160 g
Szalony Mandarynek z 820 g do 920 g
tylko Księżniczka Evita schudła, z 860 g do 832 g :roll: Będę musiała jej pilnować...


Zapłaciłam dług (nie cały, ale większość), uzupełnię rozliczenie w pierwszym poście.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 306 gości