Łojej... długo mnie tu nie było
Jesteśmy na Feliwayu - drugi miesiąc - cud się nie stał, ale widzę zmianę.
Franka jest spokojniejsza i nie mieszka tylko i wyłącznie w jednym pokoju, ale wyleguje się wszędzie (na mnie też

i na mizianki przychodzi - jestem prawie w niebie), czasem się bawi (głównie nocą). Bunia chyba dojrzewa, bo zrobiła się bardziej nakolankowa (tylko ja mam za małe kolana

- kocham wszystkie koty, ale wielkie szczególnie). Nasza seniorka, Miłka też jakby mniej ma ochoty do łapoczynów, a czasem nawet się bawi (ostatnio słomkową szyszeczką z pseudochoinki). I na dodatek czasem leżą tak metr od siebie - cuda... cuda ludzie (oczywiście jak na mój dom) a potem jeste fukanie, syczenia i gonitwa po domu z trupimi czaszkami w oczach - czyli standard

KOCHAM JE NAD ŻYCIE
A dla niezorientowanych Feliway to takie ustrojstwo do kontaktu, które zawiera syntetyczne feromony kocie - pomaga toto kotom w sytuacjach nienormalnych czyli przeprowadzce, adopcji kolejnego kota itp, itd. Wiem, że nie zawsze działa, u mnie, powiedzmy zadziałało połowicznie.