Kotka widziałem. Gdyby były tam liany, to jestem przekonany, że huśtałby sie na nich jak Tarzan.
Wiecie co? Nie nazywajmy go "Radar". Niech imię nie kojarzy mu się z kalectwem.
Tymczasem ja walczę nie tylko ze swoimi myslami, ale i ze wszystkimi członkami rodziny.
"On sobie nie da rady", "Ty sobie nie dasz rady", "To bez sensu" "Ona go zamęczy"- to dominujący ton komentarzy. I najgorsze, że nie mam na to żadnej rozsądnej odpowiedzi. Żadnego rozsądnego argumentu, poza tym jednym "Dajmy mu szansę. Może sie uda"
Więc będziemy próbować
Chyba jednak nie uda sie przetransportować kociaka do mnie pod konic grudnia. Jak wiecie, Kundzia musi byc najpierw zaszczepiona. Pierwsze szczepienie miało odbyć się dziś. Tymczasem dziewczyna mi troche kicha i pani doktor stwierdziła, że nie można w tym stanie szczepić kota. Czyli rzecz odkładamy do nastepnej soboty, potem dwa tygodnie przerwy, potem drugie szczepienie. Sam chciałbym żeby to odbyło się szybciej (pod koniec roku mógłbym poświęcić więcej czasu na aklimatyzację stwora) , ale nie moge z kolei ryykowac zdrowia kotki.
Musze zrobić wszystko, żeby żadne z nich nie było chore.
Przecież nikt mi nie da urlopu z tytułu opieki nad kotami. I nikt w tym czasie, kiedy będe w pracy, ich nie odwiedzi.