Długo było nudno, więc Moher dba o atrakcje. Wczoraj po południu był niemrawy, jeść nie chciał, ponadto zdziwiło mnie, że wieczorem poszedł siusiu ponownie po 2 godzinach. Po następnej godzinie chodził już co 10 min. i siusiał po kropelce

. Dobrze, ze mam od weta tolfedine na takie wypadki, bo zawsze takie coś zdarza się późnym wieczorem

. Przestał po tolfie biegać co chwilę do kuwety, przytulił się do mnie na poduszce, a o świcie już zjadł i normalnie skorzystał z kuwety. Niestety, o tej godzinie byłam półprzytomna i nie złapałam moczu

.
Dziś nadal jest trochę nieswój i nie mógł sobie znaleźć miejsca: na kocyku na drukarce źle, na kanapie źle, we włóczniaczku źle. Musiałam mu zrobić gniazdo na kanapie - obłożyć poduchami z boku, położyć JEGO poduszkę (we flanelowej powłoczce, w zimie innych nie uznaje) i w końcu uznał to miejsce za godne chorego kota:
Trykot stwierdził, że reszta poduszki nie może się marnować i towarzyszy koledze:
O 16 wycieczka do weta. Wet pewnie się zdziwi - kot chory, ale za to wyperfumowany

.
Dobrze że go nie wykąpałam, co mi przemknęło przez głowę. Doprawiłabym kota na amen

.