Gdy juz skonczylam i spieszylam sie do domu.... do biura weszla elegancka pani z mezem i dzieckiem .... z kartonika lepek wychylila kotunia.....
Pani powiedziala, ze brali ja ze schroniska 3 miesiace temu , ale oddaja ja bo sika im poza kuwete......ze nie nadaje sie do mieszkania....
Przyszla pracowniczka schroniska, wziela karton niemal bez slowa i zaniosla kotunie do klatki.....



Do cholery, przeciez moze wystraczyloby pogadac z nimi, wyjasnic , przetlumaczyc, ze to da sie zmienic, ze...... sami wiecie co radzimy wszystkim ktorych koty maja problemy kuwetkowe.....
Od czego oni tam sa????????
Schroniska pekaja w szwach... tyle kotow tam umiera...... a oni ograniczaja swoja prace do zamykania zwierzta w kaltkach jak moznaby inaczej??????
Przed oczami mam lepek tej kotki..... czuje jej strach.... jej bol....

zlosc, zlosc..........
