» Pon gru 01, 2003 15:51
Może ja mam po prostu takiego pecha, ale moje koty leczone na grzybicę Flukonazolem po prostu się zatruły.
Jak pisałam, Szelma ma biegunkę koloru całkiem białego, przestała jeść, zaczęła też wymiotować. Wczoraj była niedziela, zadzwoniłam do wetki, i kazała mi na razie podać kroplówkę i Lakcid, a dziś z samego rana do niej przyjść. Kroplówka wcale się nie wchłonęła, wygląda na to, że te płyny spłynęły jakoś w okolice pach i pod klatkę piersiową (podskórnie) i od wczoraj tak to wygląda. Zaczęłam się bać, czy może oprócz wątroby nie są uszkodzone nerki. Na dodatek Króciak, która też była leczona na grzybicę (zresztą wszystkie były tak leczone), też od wczoraj ma identyczną biegunkę, nie je- jednym słowem takie same objawy, jak Szelma, tylko jeszcze jest w lepszej kondycji, bo trwa to krócej. Pacan też stracił w sobotę apetyt, ale mu to przeszło, myślę, że dlatego, że dostał najmniej tego Flukonazolu (po prostu nie chciał go pić).
Dziś pojechałyśmy do wetki, dostały mnóstwo leków (Cocarboksylazę, WitB12, Vitacon, Metoclopramid,jakiś antybiotyk, chyba coś jeszcze w iniekcji, ale nie pamiętam dokładnie co, a doustnie jeszcze będą dostawać Heparegen, Essentiale Forte (to na wątrobę). Pobrane miały tez krew na wszystkie badania związane z wątrobą i nerkami, a także na morfologię. Dziś wieczorem już będą wyniki.
Piszę to tez dlatego, żeby ostrzec przed lekami p/grzybiczymi doustnymi. To nie jest przypadek, że dwa koty mi się zatruły, a trzeci podtruł. Coś w tym jest, jednak chyba leki te są po prostu bardziej toksyczne dla kotów, niż dla ludzi. A teraz przez taką głupią właściwie rzecz, jaką jest leczenie grzybicy, moje koty muszą tak cierpieć. Wiecie, ja bym sobie po prostu nie darowała nigdy, gdyby przez takie coś one umarły. Albo jeśli będą miały trwale uszkodzone te narządy. Dlatego warto sprawę przemyśleć, zanim się poda takie leki.
