I faktycznie niech ją przebada dobry weterynarz, taki który nie zbgatelizuje upadku. Mogło jej się zupełnie nic nie stać, ale mogła sobie uszkodzić jakiś narząd wewnętrzny. Nie mocno, lekko, nie da to na razie rzadnych oznak, ale wraz z upływem czasu może sie pogarszać, pogarszać.... a potem może byc za późnoe:(. Nie chcę Cie straszyć, ale znam taki przypadek tragiczny przypadek
no ekstra!! Oby więcej się nie uczyła latać i gubić Swoję drogą, chyba nie czekałabym, tylko pokazała dobremu wetowi, bo (nie kracząc) trzeba sprawdzić, czy coś w środku nie stłukło się zbytnio.... Wiele znam przypadków, że kicia nawet z 7 piętra spadła i O.K., ale i takie, że z 3, a stłuczeń wewnętrznych nie przeżyła....
oczywiście, to tylko tak na wszelki wypadek, bo mam nadzieję, że NaPeWnO jest dobrze!
PumaOhana
Koty i psy są jak powietrze: wszędzie ich pełno i nie da się bez nich żyć...
znalazłam kiedys małego 3miesiecznego kociaka. Po czterech tygodniach odszedł. Krwotok wewnetrzny z peknietej wątroby. Prawdopodobnie wypadl komus z okna lub balkonu.
gdybym wiedziala moze moglabym go uratowac.
Moj pies zostal kiedys potracony przez samochod (na pasach). Pierwsze na co zwrocił nam uwage wet (juz po zrobieniu przeswietlen kręgosłupa, miednicy i barkow) to mozliwosc uszkodzenia miazszu watroby i krwotoku wewnetrznego. na szczescie do tego nie doszlo.
To nie daje objawow od razu, po prostu krew stopniowo wycieka do jamy brzusznej, moze to trwac dni, tygodnie, czasami dwa miesiace.
W przypadku małego Odkurzacza trwało to ok. 4 tygodni.
Najgorsze jest chyba to, ze zwierzak cierpi i sam moze sobie nie zdaje z tego sprawy a tym bardziej my. A gdy juz wiadomo, to jest za pozno. Chyba nie ma nic gorszego ... niż "za pozno".
echh nic to. Tosia ma zaprzyjaźnioną Panią Weterynarz, która za chwilę podjedzie do nas na dokładne oględziny i na herbate :))
Jednakowoż, po apetycie, ilości kupek, ogólnym wigorze i typowej dla Tośki psotności - tuszę jednak, że nic jej w środku nie broczy.
Mam jeszcze jedno pytanie w związku ze szczesliwym powrotem kotki z gigantu, ale zaczne chyba kolejny wątek, żeby odciążyć ten :))
ja równiez sie cieszę, mojej Wisky szukałam kiedys 2 tygodnie, znala sie na budowie za blokiem, gdzie najprawdopodobniej była jaki.s czas zamknieta . dzieki (jak podejrzewam) kanapkom robotnikow i kałuzowej wodzie przezyła i szczesliwie została odnaleziona . takze bardzo sie ciesze że tosia tez juz w domku