Jestem przerażona. Moja ukochana kocica wykorzystała chwile nieuwagi (mojej) w kuchni i zjadła kość od kurczaka. I to tę najostrzejszą - taki "bagnecik" z udka. Stało sie to w oka mgnieniu. Było - i nie ma. Pocieszam się faktem, że w całości na 100% jej nie pożarła, bo do jej małego pyszczka by sie nie zmieściło. Dałam jej olej parafinowy (tak kazał wet). "Naoliwiona" jest już jak trzeba (siadając gdzieś znaczy kuprem na tłusto), ale qpy nie było. Boję się, żeby jej ta kość nie przebiła jelita (albo innej części przewodu pokarmowego). Słyszałam o kilku zwierzakach (co prawda wyłącznie psach), które kontakt z taką kością przypłaciły życiem

Czy macie jakieś doświadczenia w tej materii? Co robić? Kiedy można uznać, ze nic złego sie nie stało?
Bardzo sie martwię...