Witamy poniedziałkowo

. Szczególnie serdecznie Noemik, która oficjalnie dopisała się do wątku
W miniony weekend wszyscy lokatorzy domu, w którym mieszkamy wyjechali, więc przez dwa dni koty miały możliwość swobodnego buszowania w piwnicy, z czego oczywiście skwapliwie korzystały. W piwnicy szczególną atrakcję stanowi dla nich gęsto okratowane, niedomykajace się okienko. Koty siedzą tam na naniesionych przez wiatr liściach i nasłuchują odgłosów z ogrodu.
W sobotę wieczorem Kropka wpadła nagle do mieszkania, niosąc w pysku coś oblepionego uschniętymi liśćmi

. Wydając pełne emocji pomruki, starym zwyczajem popędziła prosto do łazienki, by jak zwykle na dywaniku rozprawić się ze swoją ofiarą. Oczywiście ruszyłam za nią z aparatem w ręku, bo już na pierwszy rzut oka zdobycz w jej pysku wydała mi się bardzo nietypowa...
Nie pomyliłam się – w łazience ujrzałam gwałtownie myjącą pyszczek z kleistej mazi Kropkę, a obok niej puszczoną
luzem ofiarę

:
Zaklajstrowana Kropka jakoś straciła zapał do rytualnego kociego znęcania się nad swoją zdobyczą. Żaden z pozostałych kotów również nie zdecydował się na degustację przysmaku francuskiej kuchni:
Nieco nadgryziony ślimak odzyskał więc wolność

.
A ja jestem bardzo dumna z mojej Kropy. Bo pomyślcie same, ciotki, jak niesamowitą zręcznością i niezwykłym refleksem musiała wykazać się moja kocica, by upolować taką zdobycz!
