
Godzina 11.30 - karmienie kotów. Przyszły wszystkie oprócz Batmisia. Wołam, kiciam, nic.
Idę do dużego pokoju i nagle słyszę straszny rumor w kuchni. Do pokoju wbiegają na kreskówkę (zakręt z kuchni do pokoju ma 360 st) wszystkie koty z ogonami jak szczotki. Batmiś i Tristan wpadają po kanapę, Batmiś burczy


Wracam o 15, siadam do kompa, kręce się chwil po mieszkaniu. Nie dzieje się nic dziwnego, ale Batmisia niew idzę. Idę do Sabiny. Za chwilę dzwoni TŻ (wstał po zarwanej nocy) - co zrobiłam kotom

Oglądam go, obmacuję, nic. Nagle dostrzegam na prześcieradle jakąś grudkę. Chcę ją strząsnąć, grudka jest przyczepiona do włosa (sądząc po długości mojego), a włos.... jest przyczepiony do Batmisia


Wygląda na to, że biedny Batmiś wystarszył się własnej, goniącej go... kupki, przyczepionej do włosa, który zszamał

Największy mój kot jest również największym cykorem.