Spoko
Do wszystkiego można się przyzwyczaić - Mały przez pół nocy ciamka mi dłonie mrucząc donośnie i okrutnie się śliniąc, przy okazji muszę go wolną ręką gliglać, bo każda przerwa kwitowana jest "foczką", czyli wystawieniem wąsów do przodu i wetknięciem mi ich w nos (do wewnątrz

) na zasadzie "Żyjesz? Co się stało? Dlaczego nie głaszczesz? Aaaa, żyjesz! Ciamkciamkciamk..."
Puszek z kolei na zmianę udeptuje, ssie i obślinia włosy Blue (kłując ją przy tym w głowę i tworząc nieodmiennie poranne kołtuny, a gdy go najdzie głupawka wlatuje z łomotem na drzewko i zaczyna "Młałała? Ałałałaaa? Młaauuuła? Ałamłaa!!" i Bżżżżżż! w te i nazad po całym mieszkaniu.
Dodam że Mały ma już grubo ponad rok (notorycznie zapominam w jakim kto jest wieku), a Puszanty to ma chyba tak 8 czy 9 miesięcy.
Do tego dochodzi (gdy koty zgłodnieją) Szurszurszurszelestszelestszelestszurszurgniotgniot (przygodna gazeta) ŁUPDZYŃBRZDĘK (ojej, coś spadło???) HycDEPDEPDEP (Malutka przebiega po nas koncentrując całą swoją wagę w łapce którą akurat stawia, celując w co bardziej wrażliwe punkty) i nieuniknione "Ojej, nie śpicie??? Nie wiemy wprawdzie dlaczego nie śpicie, ale skoro już, to może by tak małe śniadanko?"
Mówię z doświadczenia - człowiek potrafi się przyzwyczaić do spania 3,5 do 4 godzin na dobę

A gdy wieczorem pójdziesz do łóżka, przyjdzie z wizytą Wróżka Zębuszka...
Na razie zjadła mi zdjęcie.