

Ostatnio obserwowałam je uważnie, a pomagał mi TŻ który z racji choroby spędza czas w domu.
Moje koty wstają razem ze mną. Niedobrotka grzecznie czeka aż się podniosę z łóżka, Mefisiek czeka, ale niegrzecznie


Zaczyna się zabawa w "nawet jak je szczelnie otulisz to i tak je dorwę"

Wstaję i potykam się o koty, bo w momencie kiedy wstaję jest przy mnie również Niedobrotka. Niedobrotka jeszcze czasem, jak zadzwoni budzik, przychodzi na mizianko. Ale to czasem. Wstaje i potykając się o koty idę do łazienki. Przemywam twarz wodą, w tym czasie Mefisiek wskakuje do wanny i tam siedzi. Niedobrotka siedzi na pralce. Idę do kuchni i daję im jeść. Mefiś je w kuchni, Niedobrotę zabieram ze sobą do łazienki, inaczej sobie podjadają co Mefisiowi na dobre wyjść nie może. Niedobrotka kończy jeść, z miną: "a fe, jak ja to mogłam zjeść" zakopuje miskę i opiera łapki o drzwi, więc ją wypuszczam. Mefisiek po zjedzeniu wskakuje na łóżko lub parapet i dokonuje toalety, Niedobra czyni to samo na podłodze lub na drugim łóżku. Potem zaczyna się bieganie po całym domu. Ganiają się jak głupki. Po 10-15 minutach głupawi padają ze zmęczenia. Jak wychodzę siedzą pod drzwiami i grzecznie mnie żegnają patrząc przy okazji jak uciec na klatkę. O, przepraszam. Tak naprawdę to jest inaczej – siedzą pod drzwiami patrząc jak tu uciec na klatkę, a żegnają mnie przy okazji… Jak wychodzę z klatki patrzę w górę. Mefisiek siedzi na parapecie i tęsknie za mną patrzy. Macham mu na do widzenia przy okazji wprawiając w zdumienie ludzi, którzy to widzą





