Jak przekonać? Zależy jakiego. Maluchy w potrzebie potrafią same garnąć się do ludzi i tu nie trzeba nic właściwie prócz właściwej reakcji. Albo słuchu - jak z Lotką, która kiedyś (rany... to już dziewięć lat temu) rozdarła się na pół osiedla i zostało po prostu wędrować na słuch w kierunku źródła miauku (jakieś czterysta metrów) i kociak czekał
Z dorosłymi zaś - zwykle to kwestia cierpliwości i metody przez żołądek do serca

Chociaż w sumie to nie o samo jedzenie chodzi - mam wrażenie, że ich zaufanie nie bierze się wtedy z prostego kojarzenia "słuchać tego, kto daje michę", ale raczej ma związek z gestem dzielenia się pożywieniem. Inna sprawa, że czasem wystarczy kilka tygodni takiego krążenia, aby kotuch podszedł, a czasem trzeba i roku...