Jak tylko zachowanie jednego zaczęło być podejrzane, udałam sie do weta, dostały ten sam zestaw leków, dwa ładnie zareagowały, Tyger niestety nie. Zaczął wymiotować, przestał też jeść. Był karmiony i pojony strzykawką, do końca w zasadzie w ten sposób jadł, ale i tak wszystko przez niego przepływało, a wchodził do kuwety także po to, by wymiotować. Było mu też zimno, wtulał się, by sie ogrzać, dostał więc termoforek. Bardzo mi smutno, że mu sie nie udało wygrać tej walki...  
