Dziadek był dzisiaj u lekarza

.
Miała z nim jechać mama, która dzisiaj miała wolne, ale Dziadzio usiłował rozwalić transporterek

, wrzeszcząc przy tym wniebogłosy.
Kazałam go wypakować. Mama protestowała, że niby nie da się ponownie zapakować do transportera, że nie będzie lepiej. Ale posłuchała

.
Wróciła do domu, zapakowałam Dziadka, który trochę lamentował, ale umiarkowanie.
Pojechaliśmy. W autobusie Dziadek zażyczył sobie usiąść na kolanach i tak jechał, pomiaukując od czasu do czasu.
W lecznicy też siedział na kolanach i raz tylko chciał zjeść psa.
Niestety, w serduchu słychać szmery

. Na szczęście ciśnienie ma w porządku.
Oddał trochę krwi na badania.
Popękane poduchy to sprawa immunologiczna, ale ze względu na serce nie można podać sterydu. Mam mu smarować łapki sudokremem albo czymś podobnym.
Jutro na sterylkę jadą dwie dziewczyny i mam nadzieję, że koty zrobią sobie przerwę w chorowaniu, bo od poniedziałku mnie nie będzie.