1969 ak - strasznie się cieszę. Mam nadzieję, że kić będzie szczęśliwy. Jakoś długo to trwało - ale przecież mogłaś go oddać "na próbę"

Żarcik.
Mam nadzieję, że szybko osuszysz łzy...
Ania i Krzyś znów mają problem z Tosią. przekaże im te pieniążki od Was, co?
W końcu zadzwonił ktoś po Szaraka Beatki. Nauczona doświadczeniem (już 2 razy był oglądany) umówiłam się z panią, że go zawiozę - wtedy ma przecież prawo być zdenerwowany

Trzymajcie kciuki, żeby jutro wszystko wyszło. A państwo fajni, starsi, dom z podwórkiem więc chłopak będzie miał gdzie grzebać (bo lubi doniczki

(wcześniej 2 razy dzwoniły jakieś dzieciaki, ale jak chciałam rozmawiać z mamą to jakoś szybko kończyły
Ale i tak nie przebiły dziewczynki, która dzwoniła wczoraj - chciała "kotkę bez umowy" Dlaczego - bo mama w Warszawie. hmm. A potem na wczasach a potem nie wiadomo gdzie. Prosiłam o tel od mamy i ona zadzwoniła sama podając się raz za mamę, raz za ciocię. Przedziwne dziecko...
MOnia - nie ma tak, że za miesiąc byłoby inaczej. Ona naprawdę jest spora. I pechowa

Dziś posondowałam kotki wypuszczone w ciągu ostatniego czasu - wszystkie mają się dobrze. Nawet malusia kicia z Rku Kościuszki co siedziała u p.Ani. Kota u Beatki (wypuszczona dzień po zabiegu) też - tylko nadal ma coś z nosem
I jeszcze pouczająca historia -
w piątek kotkowo dostało rozpaczliwego maila od dziewczyny z Suwałk
(plinka, to chyba to co wkleiłaś) że ma 2 kotki na tymczasie od czerwca i cyt nikt o nie nie pyta a muszą zniknąć w ciągu kilku dni.
Napisałam typowego maila instruktażowego z listą stron ogłoszeniowych, wzorem ogłoszenia + zrobiłam allegro (bo dziewczyna nie miała konta) W wątku czytałam, że umieszczac ogłoszenia pomagała Dorcia z Wwy. I co? I kicie pojechały wczoraj do nowego domku
Jakoś dostrzegam bezpośrednią korelację między ogłoszeniami a oddawaniem kotków. Nie chcę być zgryźliwa, ale jak one miały te kicie przez 3 miesiące i nie ogłaszały (przejrzałam strony,ale nie znalazłam) to jak te koty miały się oddać??? Dziewczyna napisała, że ogłaszały - ale skoro szukając konkretychy kotów nie byłam w stanie ich znaleźć ...
Więc nauka dla nas - jak ktos z waszych znajomych itp. chce oddawać zwierzaka to trza mu uświadomić, że raczej się nie zdarza, by ludzie z ulicy dzwonili i pytali o koty. Często jest taka sytuacja że jakaś osoba dzwoni do TOZ i mówi, że ma kota/kociaki/psiaki lub coś tam innego i nie może oddać już x czasu. A jak się go pyta czy zrobił jakieś ogłoszenia to jest zdziwiony
Jutro rano wybieram się na łów na Chrobrego. Pani łaskawie się zgodziła na próbę złapania kotki. Jest tam 5 kolorowych kociaków, ich starsze rodzeństwo zeżarł amstaff
Obiecuję sobie, że jeśli pani będzie robić jakieś przeszkody to nie zabiorę tych małych. Bo wiadomo - za 3 miesiące będą kolejne. Ale obawiam się, że jak je zobaczę to już nie będę taka twarda.
Bo co one biedne winne, że mają taką karmicielkę?
I tak obawiam się, że pani tą kotę nakarmi albo specjalnie wystraszy, żeby potem móc powiedzieć - a nie mówiłam, że się nie da złapać?
Ech...
Mam nadzieję, że Tomasz będzie miał możliwość mi towarzyszyć bo jeszcze gdzie panią uduszę...
I jakbym jednak musiała je zabrać - komu maluchy, komu???
(są tam ponoć jakieś fajne kolorki) oczywiście nie w pakiecie - chyba będzie zestaw 2+3...zawsze to bardziej humanitarnie niż 2,5-2,5
Wiadomo - niestety nie każda karmicielka jest jak nasza Jania...
A Jani jakoś tak smutno było dziś. Jakieś babiszony napadły na nią w tamtym tygodniu, że kociaki w piwnicy im straaaaasznie przeszkadzają.
A Jania wrażliwa osoba no i kulturalna, żeby wdawać się w dyskusje na takim poziomie.
Na szczęście Tola i Filemon po surowicy mają się dobrze.
Jutro mam nadzieję je zaszczepić... I może domek dla Toli uda się załatwić- Jania kombinuje...