Witam Serdecznie. Od wczoraj zastanawialam się nad umieszczeniem tego postu. Doszłam do wniosku, że zrobię to, bo tak podpowiada mi serce. Proszę Was tylko o przeczytanie i nic więcej, bo chodzi mi tylko o zwrócenie Waszej uwagi na to, na co ja zwróciłam. Proszę nie komentować, jeśli już to służę pw. Odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką internetu, Sledzę sobie często po nocach inne wątki. W ciągu dnia niestety brak czasu. I jakie wnioski Kochani???Ano takie, że większość karmicieli, tych którzy pomagając kotom, oddając im ostatni kęs, żyje w biedzi i ubóstwie. W długach z perspektywą wiecznie pustej lodówki i strachu, co będzie jutro, pojutrze??? Co dalej??? Kiedy juz zabraknie zdrowia i pomysłów na to jak przetrwać kolejny cięzki dzień, tak żeby kociaki nie miały pustych brzuchów. Tą tragedię znam od lat i gdyby nie to że pomoc nadeszła praktycznie w ostatnim momencie, niewioem jak długo jeszcze wytrzymałabym psychicznie ten stres i wieczne zakupy na kreskę. Muszę Wam się przyznać, że wielokrotnie ten ciężar , który sama wraz z Mężem dżwigałam od lat, wielokrotnie wprowadzał mnie w taki stan, że mialam już dosyć wszystkiego. Miałam szczęście że pomoc nadeszła, bo sama już niewiem, co było by dalej ze mną, a co dopiero tu mówić o tej ponad setce kotów. Zle się stało póżniej, że zostałam prawie sprowadzona do etapu osoby ubezwłasnowolnionej, która nie ma pojęcia o niczym. Wyglądało to tak, jakbym mało orientowała się w tym co robię od lat, jakbym nie miala bladego pojęcia o szczepieniach, chorobach, panleukopemii, itd. Z mojego domu zrobiono wylęgarnię wszelkich możliwych chorób na świecie , brakowało tylko tezy, że przecież mogę te koty na dworzu też zarazić, bo mogę im przynieść jakąś straszna chorobę z domu. Szczerze mówiąc w głowie mi się to wszystko nie mieści. Na wskutek tego wszystkiego, zaczęłam już podejrzewać to, że może ja wcale nie pomagam kotom, tylko im szkodzę od lat???Chcę Wam tylko powiedzieć że nigdy sobie NIE RADZILAM, bo słyszałam już takie opinie że to dziwne że pani Iza nagle potrzebuje pomocy, skoro tak dobrze radziła sobie wcześniej???Chciałabym żeby choć jedna z tych osób, spróbowała sama karmić choć przez miesiąc sama, taką armię kotów. Szczęście w tym całym nieszczęściu, że sie nie mnożą bo są wysterylizowane. Najbardziej dziwi mnie jednak fakt, że potraktowano mnie w taki sposób jakbym to ja potrzebowała tej pomocy bo nie mam co jeść. A gdie tu mowa o moim Mężu, który dosłownie tyra, żeby jakoś wiązać koniec z końcem. A gdie tu mowa o tym, że tyranie mojegoMęża powoduje że bez przerwy nie ma go w domu, że jestem zdana na samą siebie , że sama wszystko muszę załatwiać, sżwigać itd. Ze nie ma ani dnia odpoczynku. Chciałabym prosić Was o zajrzenie do wątku o Kotach Pani Stefanii. Może przyjdą refleksje same. Z tą tylko różnicą że Pani Stefania miała 22 koty, kilka odeszło bo ciągle chorowało . Kilka znalazło nowe domy. Zwróciłam jednak szczególona uwagę na osobę prowadzącą ten wątek TIGER. To wspaniała cudowna osoba, która pomimo całego ciężaru i nieszczęścia, jakie spotkały Panią Stefanię, koty umierały lawinowo, nie odwróciła się od Niej plecami , zostawiając ją w takim stanie jaki zastała na początku.Mało tego, Ta kobieta sama nie miała co jeść a i na to znalazły się Dobre Duszki, które pomogły. I Tiger walczy nadal! Zbiera każdą złotówkę nakarmę i leczenie kociaków. Lata z nimi do Weta, a przecież też ma dom i pracę! TIGER JESTES WIELKA

Jeśli trzeba będzie to i My pomożemy!!!Zwróciłam równierz uwagę na wątek Mirki-22 Koty w Bydgoszczy. Wielka chwała jej za to, Ze sama tak świetnie zorganizowała pomoc i zajęła się adopcjami wirtualnymi z domu, Zeby ratować budżet. Koty są piękne, mają warunki, to naprawdę widać!!!MIRA- MASZ WIELKIE SERCE , Trzymam za Ciebie kciuki!!!

Chciałam tylko dodać, że koty u Miry też nie wszystkie są zaszczepione i to nie jest tylko kwestia finansowa. POzdrawiam Wszystkich Bardzo Gorąco i Dziękuję za uwagę.