Gunia kicha. Jestem trochę przestraszona, bo wizja łapania Guni po raz kolejny, żeby zaweźc do weta - to horror, który pewnie będzie mi jeszcze długo spedzał sen z oczu.
Wczoraj dałam jej trochę roxytromycyny (azytromycyny nie miałam, ale to z tej samej grupy). Dzis jest jakby trochę lepiej. Ale ta cholerna roxytromycyna jest gorzka i boję się, czy zdołam ją dalej przemycac w jedzeniu.
Poza tym - Gunia trochę się mizia, większośc czasu spędza śpiąc w fotelu, apetyt ma, z kuwetką też OK. Tylko ten katar... Jak spi, to nie kicha. Ale jak wstaje - to od razu ja łapie. To katar "wodnisty", bez ropnej wydzieliny, więc jakby wirusowy bardziej niż bakteryjny, ale antybiotyk trzeba dawać osłonowo, bo Gunia jest przeciez "rekonwalescentką".
Aha - i jeszcze jedno. Gunia mruczy! Już przedtem mi się wydawało, a teraz słyszę wyraźnie - mruczy, kiedy się mizia.
