
Poszliśmy rodzinnie na cmentarz.
Na cmentarzu spotkaliśmy (bardzo miauczał, łasił się do wszystkich przechodzących, ale NIKT

Tata na początku b. zły kazał mi sobie przyczepić do kurtki napis "pogotowie całodobowe"


Ale nic to - kociak wylądował w klatce, na klatkę narzuciłam płachtę żeby pole kichania miał ograniczone... Dostał już jeść, Synulox - biedny jest bardzo. Jutro go zawiozę do schroniska - na dalsze leczenie.
Boję się okropnie, że mi zarazi wszystkie maluchy, ale nie miałam innego wyjścia jak go wziąć.