[...]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 18, 2008 12:14 [...]

[...]
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 1:14 przez sanna-ho, łącznie edytowano 2 razy

sanna-ho

 
Posty: 7530
Od: Wto sie 28, 2007 13:41

Post » Pon sie 18, 2008 13:54

Fakt koniecznosci lapania kici celem podania leku nie sprzyja oswajaniu strachulca . Jedyne co mi przychodzi do glowy to po kazdej lapance i podaniu leku jakis bardzo atrakcyjny smakolyk .

kya

 
Posty: 6511
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon sie 18, 2008 19:06

[...]
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 1:15 przez sanna-ho, łącznie edytowano 1 raz

sanna-ho

 
Posty: 7530
Od: Wto sie 28, 2007 13:41

Post » Pon sie 18, 2008 20:03

Robic "te same" zabiegi na rezydentce, z która jest kumplem.

On widzac ze ona sie zgadza i znosi te zabiegi, byc moze latwiej zaakceptuje azeby sam je zniósl.


Widac bardzo porzadni ludzie, nowi wlasciciele Groszka.

Jamusjkin

 
Posty: 108
Od: Nie maja 01, 2005 9:38
Lokalizacja: Szwecja

Post » Pon sie 18, 2008 22:27

Myślę, ze jedyną metoda jest klatka - tylko niestety trzeba być twardym.
Kiedyś był u nas kot Kurek, z Poczty Głównej, co to teraz jest szczęśliwym kocurem i mieszka u naszej forumowej Polly
Ale do rzeczy - otóż Kurek był dzikawy, a raczej przestraszony sytuacją, ludzi kojarzył z ganianiem jego i generalnie z samymi przykrymi sytuacjami - no bo najpierw gonitwy Kurka p Poczcie, potem zamknięcie go u nas w łazience, czyszczenie ze smaru, mycie - czyli - samo zło dla kota
Kurier po kwarantannie został wypuszczony do moich rezydentów, czyli na pokoje - a tutaj szał dzikich ciał, koty, wolność, wspaniałą zabawa z dużymi kotami, żarcia do woli, miejsca do spania - przestaliśmy więc być mu potrzebni, znaczy, byliśmy potrzebni tylko do napełniania misek.
Problem pojawił się wtedy, kiedy kota trzeba było złapać - po prostu wiał przed nami - nigdy nie zapomnę jak przyszła właśnie Polly by go obejrzeć a drań się zaszył za szafką w kuchni i Maciej demontował wszystkie szafki, żeby go Polly obejrzała na żywo...
Domek był super i kota chciał, ale domownicy dzikusa nie chcieli i wtedy Ewa (wet) powiedziała, ze jedynym wyjściem jest zamknięcie go w klatce. Serce mi krwawiło bardzo, ale Kurek został zamknięty w klatce na dwa tygodnie. Bez żadnych rozrywek i wypuszczania. Musiał sie p[o prostu w tej klatce nudzić a jedyną jego rozrywką być obserwowanie ludzi i kotów zza krat oraz ludzie, którzy go w tej klatce głaskali, sprzątali mu itd. Kurek z nudów po kilku dniach zaczął sie o te wkładane do niego ręce miziać - jednak twardo miał w klatce pozostać, min. te dwa tygodnie. I został i oswoił się, bo przestał kojarzyć ludzi z ucieczką, z łapaniem go, z gonieniem za nim, stali się oni dla niego jedyną rozrywka i przełamał strach - zobaczył, ze nie gryziemy.

Od tej pory zawsze przetrzymujemy małe dzikuski w klatce aż do oswojenia, bo wypuszczenie ich do stada kończy się jak z Kurkiem.
I niech serce nie krwawi - dwa tygodnie w klatce to nie dramat - gorszym jest łapanie kota i stres, który wtedy przeżywa, kilka razy dziennie by podac mu leki.
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sie 19, 2008 2:06

[...]
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 1:15 przez sanna-ho, łącznie edytowano 1 raz

sanna-ho

 
Posty: 7530
Od: Wto sie 28, 2007 13:41

Post » Wto sie 19, 2008 11:02

Po kilku dzikach i nieśmiałkach jestem zdania, że klatka jest bardzo skuteczną (i wcale nie taką traumatyczną, jak może się z pozoru wydawać) metodą oswajania. W zeszłym roku zrobiliśmy taki błąd z tymczaskiem Piórkiem - gdyby odpowiednio wcześnie został wpakowany sam do klatki, byłby supermiziakiem (tak samo jak Groszek kocha głaski, ale dopiero wtedy, jak już jest na kolanach). Uraz związany z łapaniem kociaka do nieprzyjemnych zabiegów zostaje na bardzo długo. Klatka pozwala o nim zapomnieć i zmniejszyć dystans do "strasznego ludzia".

Paradoksalnie, po kilkunastu dniach zamknięcia kot postrzega klatkę jako bezpieczny azyl i sam do niej wraca. Tak było z kompletnym dzikusem Wiewiórą (obecnie u marta79), która przyjechała do nas jako ok.1,5 roczna kotka. To był kot, który żył bez kontaktu z ludźmi, po złapaniu zdemolowała lecznicę, teraz jest megamiziakiem. Wystarczyło kilka tygodni w klatce (pod koniec już zawsze otwartej), żeby zaufała ludziom. Ale początkowo wyjęta z klatki szybciutko do niej wracała na przygiętych łapkach - klatka była "jej" i tam było bezpiecznie.

A co do kropli Bacha - 2-3 tygodnie to o wiele za krótko, żeby mówić o efektach. Po takim czasie bardziej można mówić o pierwszych regresach. Bo niestety regresy są, nawet bardzo silne, kilka razy w trakcie terapii. Prawdziwe efekty pojawiają się po kilku tygodniach albo jeszcze później. W wypadku tej metody najważniejsza jest cierpliwość i konsekwencja.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto sie 19, 2008 11:18

A jaki on ma skład kropli Bacha? Możesz przepisać z buteleczki?

Jeśli chodzi o regresy w terapii Bacha, hmm... nie do końca się zgadzam. Po 2-3 tygodniach zdecydowanie powinno być widoczne, czy dany skład mieszanki pomaga, czy nie - u zwierząt efekty są dość szybko widoczne. Jeśli nie pomaga, to warto się zastanowić, czy skład jest zgodny z potrzebami zwierzęcia i odpowiada jego emocjom.

Co do oswajania, z tego co piszesz, może zadziałać "karmienie na raty". Pracochłonne, ale u łakomczuchów naprawdę skuteczne.
Odmierzasz porcję karmy na cały dzień i potem karmisz w różnych okolicznościach, po troszeczku.
Kot się zbliża choć troszkę do miseczki, kiedy człowiek przy niej jest - dostaje kilka granulek karmy. Kot nie uciekł, kiedy weszłaś do pomieszczenia - dostaje kilka granulek karmy. Kot popatrzył przyjaźnie ;) - dostaje trochę karmy. Zagadujesz do niego - dostaje trochę karmy. Itd. Chodzi o to, by mu się opłacało ten kontakt nawiązywać. Stopniowo zmniejsza się dystans.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Wto sie 19, 2008 12:16

ryśka pisze:Jeśli chodzi o regresy w terapii Bacha, hmm... nie do końca się zgadzam. Po 2-3 tygodniach zdecydowanie powinno być widoczne, czy dany skład mieszanki pomaga, czy nie - u zwierząt efekty są dość szybko widoczne. Jeśli nie pomaga, to warto się zastanowić, czy skład jest zgodny z potrzebami zwierzęcia i odpowiada jego emocjom.


W przypadku Gacka efekty pojawiły się później, w dodatku na tyle spektakularne, że zauważyli je nasi goście, którzy nic nie wiedzieli o terapii, więc chyba mieszanka była dobrze dobrana. Ale może u młodszych kotów to działa szybciej, nie wiem - Gacek w chwili rozpoczęcia terapii miał 10 lat i tyleż lat problemów psychicznych.
Działanie Feliwaya też wygląda różnie u różnych kotów - u zestresowanych dziczków miałam spektakularne efekty po kilku godzinach, a są koty, na które działa dopiero drugi lub trzeci wkład.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto sie 19, 2008 12:30

Nordstjerna pisze:
ryśka pisze:Jeśli chodzi o regresy w terapii Bacha, hmm... nie do końca się zgadzam. Po 2-3 tygodniach zdecydowanie powinno być widoczne, czy dany skład mieszanki pomaga, czy nie - u zwierząt efekty są dość szybko widoczne. Jeśli nie pomaga, to warto się zastanowić, czy skład jest zgodny z potrzebami zwierzęcia i odpowiada jego emocjom.


W przypadku Gacka efekty pojawiły się później, w dodatku na tyle spektakularne, że zauważyli je nasi goście, którzy nic nie wiedzieli o terapii, więc chyba mieszanka była dobrze dobrana. Ale może u młodszych kotów to działa szybciej, nie wiem - Gacek w chwili rozpoczęcia terapii miał 10 lat i tyleż lat problemów psychicznych.
(...)

Z tego co piszesz, w przypadku Gacka terapia dotyczyła utrwalonych stanów psychicznych. W takim wypadku rzeczywiście terapia często musi trwać dłużej, bo zmiana charakteru i nawyków zawsze trwa dłużej, niż "poradzenie sobie" z emocjami, które wynikają z konkretnej sytuacji.
Wieczorkiem się rozpiszę na pw odnośnie "regresów" :)
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro sie 20, 2008 20:31 OSWAJANIE opornego panikarza - proszę o rady

Witam wszystkich, tutaj Groszkowy domek:)

Dziękuję Wam ogromnie za rady, szczególnie Sannie-ho za odratowanie Grosięcia i ciągłą pomoc. Klatka już czeka na kociaka, jeszcze dziś planuję go tam zapakować i zobaczymy co będzie...

Ryśka - poniżej skład kropli Bacha, które aplikuję Grochowi:
1a. Śniedek (29)
2. Kroplik (20)
3. Modrzew (19)
1b. Posłonek (26)
1c. Ałycza (6)
4. Osika (2)
5. Okrężnica bagienna (34)
6. Cykoria (8)
7. Orzech włoski (33)

Groszek jest "na kroplach" około 3 tygodnie i efektów niestety nie widać, ale terapia jest przewidziana na półtora miesiąca, więc może po prostu potrzeba więcej czasu.

Dzięki za pomysł z "karmieniem na raty", tego też spróbujemy:)

smilea

 
Posty: 9
Od: Czw maja 29, 2008 18:45

Post » Śro sie 20, 2008 20:41

Witaj na forum :)
Ustaw klatkę tak, żeby malec miał możliwość obserwować normalne życie i na początku chwal go i nagradzaj za wszystkie momenty, w których wykaże się odwagą :) Klatka wiele ułatwia, także mocno trzymam :ok: żeby było coraz lepiej.

A jak on się czuje? co mu przeszkadza w robieniu postępów?
Ile razy dziennie podajesz mu kropelki i w jakiej formie - do wody, do jedzonka, bezpośrednio do pyszczka? po ile kropelek?
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro sie 20, 2008 23:19

Hej:)
Historie Groszka pewnie znasz, na forum jest osobny wątek. W skrócie: Groch był najsłabszy z miotu, najbardziej chory i nieufny. Udało nam się osiągnąć tyle, że zadomowił się w naszym mieszkaniu i zaprzyjaźnił z pierwszą kotą - Rezi. Gdyby nie choroba, wszystko byłoby ok i powoli byśmy się oswajali ze sobą. Niestety trzeba mu zakrapiać oczy i chodzić do weta - Grosię odmawia współpracy w tych kwestiach:/ Ogólnie pozwala się do siebie zbliżyć na bezpieczną odległość, nawet zje z ręki (okazał się strasznym żarłokiem;)), ale boi się gwałtownych ruchów, wyciągniętej ręki (tzn bez jedzenia) i oczywiście nie ma mowy o głaskaniu czy dotykaniu. Grosię jest ogromnie spragnione miłości:) - mruczy straszliwie, skrzeczy i jest bardzo nachalny w stosunku do Rezi, która nie zawsze ma ochotę na takie czułości:( Mam nadzieję, że klatka pozwoli mu się wreszcie przełamać, przestanie się bać ludzi i pozwoli się wyleczyć...

Na razie mam wyrzuty sumienia, bo strasznie panikował i piszczał (siedzi w klatce od dziewiątej):(

Co do kropel:
Dostaje je na wszystkie możliwe sposoby - z jedzonkiem, z chrupkami lub z mlekiem (dopyszczne podawanie odpada) 4 razy dziennie po 3 krople.

smilea

 
Posty: 9
Od: Czw maja 29, 2008 18:45

Post » Pt sie 22, 2008 11:55

[...]
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 1:15 przez sanna-ho, łącznie edytowano 1 raz

sanna-ho

 
Posty: 7530
Od: Wto sie 28, 2007 13:41

Post » Pt sie 22, 2008 12:01

smilea witaj na forum :) Leczenie Groszka na pewno nie pomaga w zaprzyjaźnieniu się z nim, wypróbuj oczywiście wszystko o czym pisały dziewczyny. Jednak gdyby się nie udało to... niektóre koty są po prostu strachliwe z natury i nic tego nie zmieni, taki charakter.
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, KennethLulky i 68 gości