Wiem co przeżywasz i bardzo Ci współczuję. Sama ratowałam wiele kociąt, jedne zdrowiały i wtedy czułam się jak w 7-ym niebie, inne niestety nie. To było okropne. To jakby cząstka siebie samej odchodziła daleko, daleko. Na zawsze.
Wiem jak to boli,
widziałam tą piękną koteńkę. Tak mi przykro.