Kotka wygląda na jakieś 7-8 miesięcy, jest w ruji, jest cała brudna, na nosie i szyji podrapana, chudziutka i strasznie wygłodniała.
Gdy za dwie godziny TZ wrócił do domu był zachwycony.
Dziś jednak, w poczuciu obowiązku, poszłam się o nią wypytywac, bo bałam się jednego: że może ja ją komuś ukradłam. Spotkałam ją koło takiej małej pizzerii, więc tam postanowiłam się najpierw zapytać. pani powiedziała mi, że owszem, trochę zna kotkę, bo czasem z litości dała jej coś do jedzenia, ale nie sądzi, żeby kot byl czyjś, bo pojawił się jakieś trzy tygodnie temu przy pobliskiej stacji benzynowej (może ktoś ją tam wyrzucił?) i błąkała się bez celu. Tak więc kotka jest moja!!!

Jest na wpół oswojona, na wpół dzika. Potrafi podbiec do mnie i najwyraźniej w świecie dawać mi noskiem "buzi", a jednak jak zaczynam ją głaskać, to umie też porządnie ni z tego, ni z owego ugryźć. Trochę się jej przez to boję


Dodam tylko, że według mnie jest piękna, czarno-biała, z białą końcówką ogona, cudna. Moje "stare" koty oczywiście znowu są w totalnym szoku, choć przyznam, że Pacuś jest jakoś nad wyraz zainteresowany. A kotka jest zainteresowana kanarkami
