AnnaP.P. pisze:Poza tym - nie mam pojęcia, czemu upiera się przy kotce. Z moich obserwacji pobieżnych bardzo wynika, że kocury są bardziej przytulaste i zdecydowanie mniej kłopotliwe w momencie dojrzewania.
Nie wiem czy pamietacie, ale byl na forum taki watek - Kocurek czy kotka. O ile pamietam kobitki dowodzily, ze nie ma jak kocurek, faceci kruszyli kopie o to, ze wlasnie kocice sa wdzieczne i przytulaste.
Ja mam przypadkowo kocurka, rowniez upieralam sie co do kociczki, ale moja falszywa gadzinka zmienila tozsamosc plciowa po uplywie tygodnia. Juz bylam zakocona po uszy i nie robilo to roznicy.
Z kocurem rzeczywiscie mniej jest problemow przy kastracji, a biorac pod uwage jak to przechodzilam przy Kitku, to przy kotce bym chyba osiwiala. Dlatego drugi kot, jesli nie bedzie rasowy - to tylko kocurek. Jesli uda mi sie zaprzyjaznic z norweskim lesnym - raczej koteczka - sa mniejsze i lzejsze
A teraz nie ma lepszych kumpli niz on i Budyń. No i po pół roku od pojawienia się Budynia mieliśmy drugiego kota. Ale on cały czas podkreśla, że NIE CIERPI KOTÓW. (i też jest psiarz)
To chyba jakas choroba facetow-psiarzy. Kici-kici, buzi-buzi, ale oficjalnie beda sie trzymac wersji, ze nie ma jak pies. Anno, jakbym swojego slyszala - NIE CIERPIE KOTOW.CHCE PIESKA.
Pytam grzecznie, kto bedzie z najlepszym przyjacielem czlowieka wychodzil na spacer o 6 rano w deszczowy listopadowy mrok. No jak to - odpowiada zdziwiony - Ty!
Dziekuje, postoje. Ja nikomu rano nie kaze dawac Kitkowi sniadania.
TYLKO KOT. Zwierze inteligentne, pocieszne, przyjacielskie, czysciutkie, mruczace etc.etc. Moznaby dlugo wymieniac.