No i znowu mamy problemy z Klusinym zdrowiem. W czwartek musialam isc z nia do p. Uli z zupelnie innego powodu ale wspomnialam tez ze ma podejrzanie twardy brzuch, wet. kazala obserwowac. W piatek Kluska wygladala jak balonik wiec zadzwonilam do cioci Uli, ktora polecila zrobienie USG (na ktore moglam zapisac sie dopiero na poniedzialek)
W piatek wieczorem Klucha byla strasznie osowiala, spala praktycznie caly czas i nie wygladala za dobrze, wiec w sobote rano zostala zapakowana do transporterka i w te pedy do weta. Tam tak jak i Dyzio nieco sie zdziwila, ze nie musi sie nikomu pokazywac a tym bardziej cioci Uli (lecznica zamknieta), postanowilam mimo wszystko komus ja pokazac a w zwiazku z tym ze USG bedzie miala robione na Gagarina tam tez pojechalam.
Lekarz zlecil badanie krwi i qpala na obecnosc pasozytow, ktore to badania sa wlasnie robione.
Wczoraj Kluska wygladala juz troche lepiej, je prawie jak zwykle, pije, zalatwia sie normalnie, ma jednak spuchniety i twardy brzuszek, nawet chce pobawic sie ale chyba nie za bardzo jej to wychodzi. Lekarz z Gagarina stwierdzil, ze faktycznie brzuszek jest spuchniety ale nie bolesny. Czy spotkaliscie sie z takimi objawami wczesniej?