Eee Tygryś wcale jakiś duży nie jest, na zdjęciach tak wygląda. Owszem całkiem długie z niego kocisko, ale to niejadek i na rękach nie czuć ciężaru jak się go bierze.
Co do drapaczków to kiedyś papa kociambrom zrobił takie wyczesane, z półeczkami, wiszące i w ogóle aj waj na pół przedpokoju. Był załamany jak koty jednogłośnie prychały jak się je niosło w pobliżu konstrukcji

No ale parę dni i człowiek co chwila miał niespodzianki jak idąc przez przedpokój dostawał nagle spadającą z góry łapą w głowę.
Tajger zaczyna mi się powoli do wyra wpychać. Najpierw w nocy się obudziłem, myślę sobie kurde pokopało tych z elektrociepłowni, w lecie ogrzewanie włączać... stopy przy grzejniku i gorąco jak nie wiem co. Tyle, że grzejnik po chwili mnie chapnął w palucha

Druga pobudka była koło piątej, jak grzejnik postanowił się przespacerować, sprawdzić, czy nie wstaję czasem i rozpoczął udeptywanie ciasta na mojej klacie. Nad ranem standardowo, średnio co pół godziny się budzę z pewnym niepokojem- ktoś mnie obserwuje, czy cuś? I jak co dzień widzę siedzącego obok Tygrysa wpatrującego się we mnie "ooo fajnie, że już wstajesz". Nieee Tigre, jeszcze chwila, mija pół godziny i znów pobudka.
O i znów wyszło, że najlepszą miską na wodę jest... wanna. Taplam się wesoło i standardowo nagle głowa Tygrysa nad wanną się ukazuje- "dlaczego zanieczyszczasz mój wodopój Łysolu!" Po czym nie zwracając na mnie uwagi zaczyna chłeptać jęzorem fukając na mnie. Przez tego Łobuza nawet płynu do kąpieli nie mogę wlewać
