Był widziany, jak donosi Monika.
Pojechałyśmy, wedle wskazówek Moniki. Po drodze tylko jedna podpowiedź (Monika zjazd z drogi jest dokładnie 1700 m od ostatniego skrzyżowania).
Bogdan wskazał nam miejsce gdzie go widziano - to dwa domki blisko drugiej bramy.
Obeszłyśmy to miejsce dokładnie, potem cały teren.
To, że go nie widziałyśmy jeszcze o niczym nie świadczy.
Wahadełko powiedziało, że jest poza terenem ośrodka.
I wskazało kierunek wschodni leciutko w lewo, to daje jakieś 80 st. (według kompasu).
Bogdan wypuścił nas i poszłyśmy zgodnie z tymi wskazaniami. I po 200-300 wylądowałyśmy na parkanie jakiego ośrodka lub działek rekreacyjnych. Od przebywającej tam kobiety dowiedziałyśmy się, że jest z nią jej 7 kotów, obcego nie widziała, jedzenie na noc zostaje na tarasie, będzie miała baczenie, gdy spotka to odniesie do ośr. buddystów i zapisała sobie numer telefonu.
Ponieważ po drodze nie było śladu kota, zadzwoniłam do męża i prosiłam o sprawdzenie niezależne co się dzieje z kotem.
Potwierdził moje wyniki w 100%! I jeszcze uściślił, że owszem "mieszka" na terenie tego ośrodka, ale jednak wychodzi.
Byłyśmy tam 3,5 godziny, Pier został przy okazji nieźle wygłaskany i odkarmiony, barter dla piesków został przekazany.
Ale wyniki poszukiwań zerowe.
Strasznie się boję, że Skrzat czuje się opuszczony, zagubiony i teraz po prostu jest głodny i chodzi szukać jedzenia.
Monika, mam prośbę, czy mogłabyś swoim autorytetem wpłynąć na to, aby jednak co wieczór wystawiona była miseczka z jedzeniem. I woda. Nie wiem gdzie Pier zaspokaja pragnienie, ale miski z wodą nie widziałyśmy.
Kucharka przy drzwiach kuchni postawiła talerzyk z kaszanką, ale na słońcu w gorący dzień, do wieczora to nie będzie nadawać się do jedzenia dla żadnego kota. Albo skończy się biegunką, jeśli Skrzat to zje.
Ogólnie biorąc czuję się rozbita moralnie, jest mi z tym źle.
Mam wyrzuty sumienia.
Trochę przy nadziei trzyma mnie świadomość, że Skrzat jest bardzo, bardzo mądrym kotem. Ale co pomoże inteligencja, gdy działa szok.
Przykro mi.
Kolejną wyprawę będę mogła zrobić dopiero za ładnych dni, nieprędko.