Od jakiegoś czasu jestem na forum - dotychczas głównie biernie. Jednak nie mogę się dłużej powstrzymać i powiem coś od siebie i o sobie.
Do ponad trzech lat mam w domu kotkę. Przez dwa lata królowała niepodzielnie w domu i okolicy. Nie powiem, ropieściłem ją jak można najbardziej, dziękiczemu spała wyłacznie ze mną - najlepiej na głowie albo na brzuchu.
Po tym czasie widocznie upadłem na głowę, co najwyraźniej przeoczyłem. Zaczęło się od tego, że moja Pani koniecznie chciała się rozmnożyć. Początkowo ignorowana doszła do stanu biegania po ścianach, że o innych takich tam nie wspomnę. No i owszem miała śliczne małe. Jednakże jakaś cholera wniosła mi coś do domu i z miotu uchowała się tylko jedna dziewczynka. Oczywiście że jej nikomu nie oddałem!
W międzyczasie zawitała do nas nowa panienka, radośnie przyjęta przez "Panią Domu" i razem wychowywały malutką.
Miesiąc temu dostałem na urodziny 4 miesięczną kotkę -"bo żal obcym dawać takie śliczności". Fak że ślicznotka sama sobie mnie wybrala nie ma znaczenia.
W niedzielę dziecko przywlokło do domu zapłakane szare kocię (na oko 3 miesiące) wydobyte ze studzienki.
Zapowiada się na to, że zostanę z pięcioma kotami - i to jest wersja optymistyczna bo moja kotka jest obecnie w ciąży i tylko czekac jak pojawią się maluchy.
Czy ja aby jestem normalny ?????
