» Pon paź 13, 2003 15:31
Strasznie mi przykro. Nie mam siły czytać całego wątku.
Ale naszła mnie taka refleksja, choć może to okrutne co napiszę.
Nie wiem Maraszku, czy zajmujesz sie bezdomnymi zwierzętami , ale może okrutny los w taki sposób chciał Cię do nich przybliżyć.
Mi zrobił to na początku mojej przygody z kotami - 7 lat temu, zabrał mi ukochanego kota , rozpacz mi nie przeszła do dzis.
Chodziłam i szukałam takiego samego i w ten sposób przybliżyłam się do Pań, dokarmiających bezdomne zwierzęta, zaczęłam im pomagać i tak wciągnęłam się na całego. Kilka zaadoptowałam i mam teraz dziesiątkę. I już nie potrafię przechodzić obok nich obojętnie. A tak pewnie zajmowałabym się tylko domowymi. Zapłaciłam za to zwiększoną wrażliwością ale nabrałam też sił i odwagi , aby o nie walczyć.
Mimo wszystko nie poddawaj się.
Pozdrawiam.