Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob cze 21, 2008 14:13

Dzis wieczorem napewno zobaczysz :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob cze 21, 2008 14:17

Wieczorem to ja na pewno nie zobaczę: nie mam neta o tej porze :(

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob cze 21, 2008 19:22

Przez kilka dni nie mogłam się zalogować, nie mogłam przeczytać i podziękować Caty za piekną opowieść...
Czynię to teraz - CATY JESTEŚ CUDOWNA!!!
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob cze 21, 2008 19:37

Wrzask pani Leokadii postawił na nogi cały sierociniec sierociniec i dzieci w jednakowych, pasiastych piżamkach jak jeden mąż pobiegły do jadalni głośno tupiąc bosymi stopami.
- Co to jest ????????? – kościsty palec wzburzonej pani Leokadii celował prosto w pompon uwięzionego kapcia.
- Kapeć, proszę pani – wyrwało się Michasi, ale pani Leokadia zgromiła ją surowym spojrzeniem.
- To i ja wiem – syknęła uwalniając swoją własność. – KTO to zrobił ??? Proszę się w tej chwili przyznać !
Odpowiedziało jej milczenie przerywane cichymi chichotami. Pani Leokadia przebiegła wzdłuż szeregu dzieci przewiercając je wzrokiem, ale żadne z nich nie przyznało się do winy.
- Wobec tego nie będzie dzisiaj deseru – orzekła pani Leokadia i opuściła jadalnię.
- Teraz idźcie się umyć i ubrać – powiedziała kucharka, a dzieci ze śmiechem wybiegły na korytarz.
Chłopcy z sali numer dwa otoczyli czarnowłosego kolegę ciasnym kręgiem.
- I nie bałeś się ani trochę ?
- Trochę – przyznał chłopiec. – Cały czas wydawało mi się, że ktoś za mną idzie…
- Fajnie było – rzekł wielkooki lokator spod okna. – Niech ma za swoje…
Czarnowłosy chłopiec zamyślił się po czym rzekł uroczyście :
- Niniejszym powołuję do życia Szczurzy Spisek. Kto jest ze mną niech przygotuje się do złożenia uroczystej przysięgi !
Chłopcy unieśli w górę prawe dłonie i zaczęli powtarzać przyciszonymi głosami :
- Ja, członek Szczurzego Spisku uroczyście przysięgam bronić honoru i życia naszych sprzymierzeńców i walczyć ze starą wiedźmą dopóki starczy mi sił… Ślubuję wspierać innych członków bractwa i nie wydam ich, choćby żywcem gotowano mnie w owsiance i codziennie karmiono budyniem, który ma być śmietankowy, a wygląda jak gluty…
I członkowie spisku zasławszy łóżka tabaczkowymi narzutami udali się na śniadanie. Pochyleni nad owsianką mieli miny konspiratorów , zaś pani Leokadia krążyła pomiędzy stolikami w poszukiwaniu winnych.
Jednak wszystkie dzieci pilnie zajęte były jedzeniem, aby jak najszybciej zobaczyć, co kryje się na dnie talerza.
Po śniadaniu, kiedy pani Leokadia nakazała wszystkim maluchom udać się do ogródka na tyłach domu, starszych zaś wyprawiła do szkoły, skorzystałem z chwili spokoju i zajrzałem do pokoiku, w którym spała Beata.
Jednak dziewczynka nie była sama – obok łóżeczka, smarkając i kichając stała Michasia a przy niej – kucharka.
- Z tym dzieckiem jest coś nie tak – perorowała. – Je, śpi, ani nie zapłacze…To odmieniec jakiś.
- Zaraz tam odmieniec – Michasia kichnęła z dezaprobatą. – Póki ma spokój, korzysta z niego…
Z mojej kryjówki dostrzegłem nieduże wgłębienie w nogach łóżeczka, zupełnie jakby wygniótł je śpiący kot…albo nieduży pies.
- No cóż, jeden ma w życiu spokój a drugi nie – podsumowała kucharka. – Leokadia powiedziała, ze dzisiaj bez deseru.
Michasia wzruszyła ramionami, jakby nic a nic jej to nie obchodziło, ja zaś wiedziałem, że przepastne kieszenie jej fartucha kryją w sobie krówki domowej roboty, bowiem jej kapcie przyklejały się do podłogi zupełnie jakby nastąpiła na coś kleistego…
Na korytarzu zaś wrzało.
- Leokadia sprowadziła szczurołapa – powtarzały szeptem dzieci.
- Podobno jest stary…stary jak Jagiełlo – szepnął wielkooki chłopiec – i gra na piszczałce.
- Skoro tak – szef Szczurzego Spisku podrapał się po głowie – to należy mu się co najmniej król szczurów…
- A co to jest ? – zapytał stojący w pobliżu rudzielec.
- Król szczurów ma kilka głów i kilka ogonów…- wyjaśnił wielkooki. – Ale nie każdy może go zobaczyć.
- Ja bym chciał – uparł się rudzielec i trzej chłopcy pociągnęli go za sobą w głąb korytarza.
Za chwilę dosłyszałem podniecone szepty i chichoty, po czym chłopcy pobiegli w kierunku mieszczącej się w suterenie szatni.
A potem zapanowała cisza.
Skuliłem się za koszem na papiery i czekałem co będzie dalej…Minął dobry kwadrans zanim chłopcy wynurzyli się z panującego w suterenie półmroku, a każdy z nich niósł cos starannie ukrytego pod bluzą.
- Po prostu cud – piał z zachwytu rudowłosy, a jego towarzysze uśmiechali się od ucha do ucha.
Prawdę powiedziawszy wprost umierałem z ciekawości, ale zgarbiona, szara postać, która weszła do gabinetu pani Leokadii wydała mi się bardziej tajemnicza.
Postać miała na ramieniu dużą, parcianą torbę, siwe, długie włosy i mocno sfatygowany, filcowy kapelusz.
- Witam, witam, witam – pani Leokadia aż gięła się w ukłonach.
W odpowiedzi przybysz burknął cos niezrozumiałego i usiadł na krześle nie wypuszczając z rąk torby.
- Pan raczy zacząć od razu ? – głos pani Leokadii był słodki jak miód.
- W nocy – powiedział dziwaczny człowiek i poprawił kapelusz.
- Może chciałby się pan trochę rozejrzeć…? – pani Leokadia uczyniła zachęcający gest, ale przybysz nie ruszył się z miejsca.
- Wiem, co mam robić – powiedział i omiótł wzrokiem pokój. – Tutaj to było ?
- W jadalni – pani Leokadia ruchem głowy wskazała koniec korytarza.
Nieznajomy pokiwał głową.
- Będzie dobrze – powiedział, podniósł się z krzesła i poczłapał w stronę jadalni.
Jak błyskawica pomknąłem w stronę pokoju chłopców, który pochylali się nad czymś klęcząc na środku tabaczkowego dywanu.
Co chwilę wybuchali śmiechem i szeptali między sobą.
Czułem, że szykuje się coś niezwykłego niezwykłego dlatego wycofałem się do jadalni, gdzie szczurołap – był to bowiem on we własnej osobie – rozsiadł się na krześle, nasunął kapelusz na oczy i cicho pochrapywał.
Bezszelestnie wdrapałem się na kredens, skąd miałem widok na całą jadalnię i na dodatek kawałek korytarza i spojrzałem na zegar. Wskazówki pokazywały piątą, położyłem się więc i zapadłem w płytki, czujny sen.
Obudziły mnie głosy dzieci schodzących na kolację, szczęk talerzy i brzęk kubków
Zapach zbożowej kawy sprawił, że przypomniałem sobie, iż nie jadłem ani śniadania ani obiadu, wyjąłem więc z kieszeni kubraka kawałek ciastka i zjadłem je ze smakiem.

cdn :strach:
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 22, 2008 14:05

:1luvu: :balony: :balony: :balony: :balony: :balony:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie cze 22, 2008 19:06

Pani Leokadia przespacerowała się po jadalni, zmitygowała dwójkę starszych chłopców, którzy nagle przypomnieli sobie opowieść o szczurołapie, wyprowadzającym z miasta dzieci i opowiadali ja trójce przerażonych maluchów, sprawdziła, czy wszystkie talerze i kubki są puste, po czym wyprawiła wszystkich do spania.
- Proszę nie opuszczać sypialni – rzekła tonem nie znoszącym sprzeciwu – i pod żadnym pozorem NIE PRZESZKADZAĆ panu w pracy.
Po raz kolejny odniosłem nieprzyjemne wrażenie, że pani Leokadia mówi dużymi literami i po raz kolejny moje serce potwierdziło, że decyzja o pozostaniu z dziećmi była słuszną…
Z łazienek dobiegł jeszcze szum wody, chichoty i trzaskania drzwiami, po czym zapadła cisza przerywana szuraniem kapci, skrzypieniem podłóg i pojękiwaniem sprężyn, aż w końcu i to ucichło.
Tymczasem szczurołap ocknął się z drzemki, a siedząca na sąsiednim krześle pani Leokadia zerwała się na równe nogi.
- Pani tutaj nie potrzebuje – burknął szczurołap, otworzył torbę i począł kolejno wyjmować z niej paści, słoiczki opatrzone naklejką z trupią główką i torebki z wizerunkiem nieżywego szczura.
- Widowni żadnej tutaj nie potrzebuję – powtórzył, i pani Leokadia wycofała się z jadalni jak niepyszna.
Na korytarzu zastukały obrażone obcasy i zaskrzypiały drewniane schody.
Natomiast skrzydle w prawym skrzydle budynku coś się działo. Korzystając z chwili, gdy szczurołap z dumą spoglądał na swe mordercze akcesoria wymknąłem się z jadalni i pobiegłem w stronę sypialni chłopców.
W chwili, gdy znalazłem się tuż przy niej drzwi uchyliły się i na korytarz wyjrzała głowa rudzielca.
Rudzielec ostrożnie wyszedł z sypialni i rozejrzał się na wszystkie strony.
- A czemu nie w łóżku ? – nad głową chłopca rozległ się głos pani Leokadii, która najwyraźniej sama chciała sprawdzić, co też będzie działo się w jadalni.
- A…bo…bo…- jąkał się rudzielec. – Miałem zły sen, i…
- Sen mara, bóg wiara – wyrecytowała pani Leokadia i skierowała chłopca z powrotem do sypialni, sama zaś udała się do swego pokoju.
- I co, i co ? – odezwało się jednocześnie kilka głosów.
- Poszła spać – odparł rudzielec. – Więc….
- Do roboty – szepnął ciemnowłosy chłopiec ł. Gdy mijał mnie dostrzegłem, że ukrywa coś pod kurtką od piżamy.
Trzy cienie bezszelestnie zeszły po schodach, czwarty zaś – ku memu przerażeniu – wyszedł przez okno i zwinnie zjechał w dół po rynnie.
W oka mgnieniu dobiegłem do jadalni, która jako żywo przypominała pole bitwy – w każdym kącie leżało potłuczone szkło i zatruta pszenica, zaś na samym środku ustawione w czworokąt połyskiwały groźnie stalowe zęby paści.
Szczurołap siedział na krześle, co rusz pociągając spory łyk z płaskiej, metalowej manierki i wpatrywał się w kredens.
Nagle w ciszy rozległ się przeraźliwy pisk, zgasło światło, a w blasku ulicznej latarni wpadającym przez okno dostrzegłem plątaninę obłych kształtów i wijące się postronki ogonów.
- Jest ! Jest ! Jest król szczurów ! – wrzasnął szczurołap i przewracając z wielkim hukiem krzesło wyskoczył na środek jadalni. Szczęknęły stalowe zęby a szczurołap zawył ochrypłym głosem.
- Gdzie ? Gdzie ? – pani Leokadia pojawiła się jak spod ziemi, a za nią Michasia, kucharka i cały tłum dzieci.
Szczurołap wrzeszczał i podskakiwał podzwaniając paściami, a zaalarmowany hałasem stróż pojawił się w białej nocnej bieliźnie jak duch.
On jeden nie tracąc głowy pomajstrował przy wyłączniku , a gdy w jadalni zrobiło się jasno oczom zgromadzonych ukazało się kilka starych tenisówek związanych ze sobą sznurówkami. Największy z butów miał przyklejoną do noska tekturową koronę owiniętą złotkiem.
- Ha, ha, ha – roześmiał się stróż, a szczurołap zaklął szpetnie.
Dzieci aż jęknęły z podziwu, po czym wybuchnęły głośnym śmiechem.
- To wcale nie jest śmieszne ! – pani Leokadia z odrazą podniosła z podłogi kłębowisko butów i sznurówek. – To niesubordynacja, kpina z przełożonych ! Do końca roku wszystkie wycieczki są od – wo – ła- ne !
- Tak jakby mały być jakieś wycieczki – szepnął ktoś obok mnie.
Odwróciłem głowę i spojrzałem prosto w czarne, rozbawione oczy Wyskrobka.
- Co tu robisz ? - zapytałem.
- Wszystko niesie się przez rury…- odparł – a ja po prostu nie mogłem sobie tego darować…
To rzekłszy wyskoczył na środek jadalni , wykręcił ósemkę wokół nóg pani Leokadii i zniknął.
- Tam ! Tam ! – zapiszczała pani Leokadia, ale szczurołap wzruszył ramionami.
- Dzieci psocą – rzekł rozcierając stopę – i tyle.
Zapakował swoje przyrządy, zapiął torbę i mocno utykając skierował się do wyjścia.
- Żądam zwrotu pieniędzy ! – zawołała w ślad za nim pani Leokadia, ale szczurołap nie odwracając się pokazał w powietrzu figę.
- Oszust ! Oszust ! – wrzasnęła w ślad za nim pani Leokadia i z zaciśniętymi pięściami rzuciła się w stronę dzieci.
– To wasza wina, wy wstrętne, małe szczury !
Śmiech urwał się tak szybko, jak wybuchł. Szczurołap zatrzymał się w drzwiach wyjściowych i spojrzał na panią Leokadię.
Sięgnął do bocznej kieszeni torby i wyjął z niej niedużą, drewnianą piszczałkę.
Przyłożył ją do ust i zagrał kilka wysokich tonów.
- Chodź ze mną, chodź ze mną – usłyszałem całkiem wyraźnie.
Pani Leokadia drgnęła i wypuściła z ręki czuprynę rudzielca.
- Chodź ze mną, chodź ze mną – powtórzyła piszczałka i pani Leokadia sztywnym krokiem podążyła w ślad za szczurołapem. Jej obcasy zastukały na korytarzu, na schodach i na ulicy po czym wszystko ucichło.
- Pora wrócić do łóżek – powiedziała Michasia i każdemu z dzieci wręczyła zawiniętą w pergamin krówkę.
- Możecie nie myć zębów – powiedziała przygładzając włosy rudzielca.
- Niech Michasia bajkę opowie – poprosiło nieśmiało jakieś dziecko, a Michasia poprawiła fartuch i rozłożyła ręce.
- No trudno – powiedziała.
I zanim się spostrzegła dzieci usiadły wokół niej na zielonym dywanie. Pomyślała chwilę, odchrząknęła i…
- To będzie bajka o domu – powiedziała. – Bo dom to nie tylko dach i cztery ściany, dom to serce. Dlatego Dlatego w każdym domu mieszka domowy…domowy przynosi szczęście i strzeże od zła wszelkiego, a kiedy nadchodzi coś złego, to domowy płacze… Domowemu trzeba zostawić spodek mleka, bo lubi je pić tak jak kot i orzechy, albo ciastko. I słuchać trzeba. Bo gdy ku dobremu idzie, domowy się śmieje…
Dzieci słuchały z otwartymi buziami, a Michasia snuła swą opowieść dopóki zegar wiszący w korytarzu nie wybił dwunastej.
- Teraz do łóżek, i życzę wam dobrych snów – powiedziała kucharka. – Bo kto zdrowo śpi, ten…
- Nie grzeszy – mruknął rudzielec, ale kucharka pokręciła głową.
- Kto zdrowo śpi, ten ma dobre sny – dokończyła.
- Jutro jest niedziela – przypomniała Michasia – i…nie będzie pobudki o siódmej.
- Tylko o której ? – zapytał wielkooki chłopiec.
- O której się wyśpicie – odparła Michasia. – A na śniadanie …
Zawiesiła głos i spojrzała pytająco na kucharkę.
- Owsianki nie będzie – oświadczyła stanowczym głosem kucharka, a dzieci otoczyły ją kołem i odtańczyły dziki taniec radości.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 23, 2008 10:27

Jak to owsianki nie będzie :roll:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 23, 2008 10:51

Ależ owsianka jest taaaaaaaaaaaaaakaaaa zdroooooooooowaaaaaaaa, dlaczego jej nie będzie?
I co, dzieci głodne będą??? Oburzające :!: :!: :!:

A czy szczurołap zmieni Leokadię w szczurzycę?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 23, 2008 13:18

MaryLux pisze:Ależ owsianka jest taaaaaaaaaaaaaakaaaa zdroooooooooowaaaaaaaa, dlaczego jej nie będzie?
I co, dzieci głodne będą??? Oburzające :!: :!: :!:

A czy szczurołap zmieni Leokadię w szczurzycę?



dlatego , że jest zdrowa....a pani Leokadia znikła w mrokach tajemnic...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 23, 2008 13:20

Doczytuje, dawno mnie nie było :oops:
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Pon cze 23, 2008 13:23

Ciekawe, w której tajemniczej opowieści się znów znajdzie.... A co dzieci będą teraz jadły? Przecież to były lata Wielkiego Kryzysu Powojennego, więc o czekoladzie i pomarańczach nikt nawet nie marzył...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 23, 2008 18:01

Obudził mnie smakowity zapach dochodzący z kuchni. Pachniało boczkiem i smażoną cebulką i gorącą zbożową kawą.
Na palcach wyszedłem zza szafy i zanim dzieci weszły do jadalni zdążyłem – choć w ukryciu – najeść się do syta.
- Jajecznica ! – rozległ się jęk zachwytu i w okamgnieniu dzieci zajęły swoje miejsca. Jadły i rozmawiały, piły kawę i śmiały się, a dom coraz bardziej zaczynał przypominać prawdziwy dom…
Po śniadaniu przed domem zatrzymał się niebieski samochód i wysiadło z niego troje ludzi : mężczyzna w białym fartuchu, kobieta z grubym notesem w ręce i starszy pan w okularach.
- To jest pańska placówka – powiedziała kobieta z notesem, a starszy pan sceptycznie pokręcił głową.
- Ta kamienica musi mieć chyba ze sto lat – powiedział – i przez te sto lat nikt niczego niczego niej nie naprawiał…
Mężczyzna w białym fartuchu przytaknął.
- I pewnie byłoby tak dalej – rzekł – gdyby nie zgłoszono nam, że wczoraj dzieci i personel padły ofiara zbiorowych halucynacji…
- Zbiorowych halucynacji ? - starszy pan przetarł szkła okularów.
- Tak nas poinformowano – odparł mężczyzna w białym fartuchu. – podobno dzieci wpadły w masową histerię…wie pan, widziały szczury…a ściślej mówiąc – króla szczurów.
- W takich starych budynkach przeważnie gnieżdżą się szczury – rzekł starszy pan. – Ale jeśli chodzi o króla szczurów…piękna bajka…
- Niewykluczone – zgodził się mężczyzna w białym fartuchu – niemniej jednak trzeba będzie przeprowadzić generalny remont. Pod farbą może kryć się grzyb i uwalniać jakieś toksyczne substancje…trzeba sprawdzić, na wszelki wypadek.
- A dzieci ? – zapytał starszy pan.
- Maluchom zrobi się dwa tygodnie wolnego… starsze dostaną nocleg w szkole.
Starszy pan przyjrzał się mosiężnej tabliczce.
- Sierociniec…- odczytał. – Brzmi niewesoło, prawda ?
- Jak to sierociniec – zgodziła się kobieta z notesem. – Pan, oczywiście, jako kierownik placówki może zaproponować zupełnie inną nazwę.
- Zastanowię się – powiedział starszy pan i wszedł do środka.
Z niewesołą miną przyjrzał się ścianom korytarza i bezkształtnym sukienkom maluchów. Zajrzał do jadalni i z uśmiechem obejrzał kubki i talerze, po czym skierował się w stronę sypialni.
Powrócił lekko zmęczony i zasapany, usiadł na krześle i podziękował Michasi, która podała mu szklankę kompotu z wiśni.
- To pani robi takie cuda ? - zapytał, ale Michasia pokręciła głową.
- To kucharka – wyjaśniła. – a ja jestem Michasia od całej reszty.
- Michasia od bajek – pisnął jakiś malec, a starszy pan uśmiechnął się.
- Michasiu od bajek – powiedział – proszę spakować maluchy. Jutro zaczynamy remont.
Późnym popołudniem na ulicę zajechał stary, rozklekotany autobus i trzynaścioro malców wpakowało się do środka popychając się wzajemnie. Na końcu szła Michasia, wyglądająca dość nieswojo bez białego fartucha i pęku kluczy przy pasku.
- Życzymy miłego wypoczynku – starszy pan pomachał ręką i autobus ruszył migając czerwonymi światełkami.
Wieczorem dom opustoszał – maleńką Beatę kucharka zabrał do swego pokoju, a starszy pan krążył po korytarzach , przyglądał się wszystkiemu po kolei i wszystko zapisywał w grubym kajecie.
Po kolacji, którą kucharka podała do gabinetu starszy pan usiadł w fotelu i głęboko się zamyślił.
- Trzeba by znaleźć kogoś, kto zna się na rzeczy…- powiedział do siebie. – kogoś, kto zrobi z tej rudery prawdziwy dom…
Machinalnie podniósł talerz i spojrzał na biegnący ukośnie podpis.
- Gdyby to kto wiedział, gdzie ten Król mieszka…
Moje serce zastukało radośnie. I gdy starszy pan udał się na spoczynek wyciągnąłem ze szpary w podłodze okrawek ołówka i otworzywszy pozostawiony na biurku kajet nagryzmoliłem na pierwszej stronie :
- KRÓLA SZUKAJ W ZŁOCIEJOWIE, RESZTĘ SERCE CI PODPOWIE…
I dałem nura pod stojący w kącie szezlong.
- To pani napisała ? – zapytał starszy pan podtykając kucharce pod nos kajet.
- Ne – odparła kucharka – ale napisane ładnie.
Starszy pan zmarszczył brwi.
- Żłociejowo…- mruknął. – Cos obiło mi się o uszy…
- Trza popytać ludzi na targu – odparła rezolutnie kucharka.
- Trza – przytaknął starszy pan i uśmiechnął się.
- Zrobimy z tego miejsca prawdziwy dom – dodał .
Sięgnął po gruby szary zeszyt i przewrócił kilka stron.
- Niewesołe życie miały te dzieci – rzekł spoglądając na kucharkę.
- Niewesołe…- kucharka dolała kawy do błękitnego kubka malowanego w rumianki. – ale najgorzej mają N.N.
Starszy pan pytająco uniósł w góre brwi.
- N.N ?
- Nazwisko nieznane – wyjaśniła kucharka. – oj, widzi mi się, że za przeproszeniem, pan nie ma najmniejszego pojęcia o tym, czym jest sierociniec.
- Jakieś pewnie mam – odrzekł starszy pan. – ale książki to książki, i choćby najmądrzejsze, to jednak życie jest czymś zupełnie innym.
Kucharka klasnęła w dłonie.
- Widzę, że pan naprawdę jest mądry…nie to, co stara wiedź…nie to, co pani Leokadia.
Starszy pan cicho chrząknął.
- A co tak naprawdę stało się z panią Leokadią ? - zapytał wpatrując się w kucharkę.
Kucharka zaczerwieniła się i poczęła miąć w palcach rąbek fartucha.
- Wyprowadził ją,,,ten szczurołap. Zagrał na piszczałce i poszła za nim.
- Była już taka historia – uśmiechnął się starszy pan. – Dobrze, nie wnikajmy w szczegóły. Pani Leokadii już nie ma. A teraz wróćmy do N.N.
Kucharka przysiadła na brzegu szezlonga.
- No, bo niby wszystkie dzieci tutaj to sieroty. Ale N.N to najgorsze sieroty. To podrzutki, takie, co to nawet karteczki z imieniem nie miały. Innym rodzice poumierali, albo na złą drogę poschodzili…ale byli, jacy byli to byli. Prawdziwi, chociaż źli… Byli, chociaż bili, byli, choć lepiej żeby ich nie było… Z czasem złe się zapomina, i mówi się „ mój tata” albo „ mama”…a taki N.N nie wie nic, ani skąd się wziął, ani pod jaką gwiazdą się narodził. Do końca nie wie.
Mija na ulicy ludzi i myśli „ a może to oni właśnie”…patrzy w lustro i zastanawia się po kim ma takie oczy i takie włosy…i nic nie wymyśli choćby i wiek myślał.
Starszy pan wyjął z kieszeni fajkę.
- Mądrze to pani objaśniła – powiedział podnosząc rękę kucharki ku twarzy.
- No, co też pan…- kucharka zaczerwieniła się po same uszy.
- To niech mi pani teraz powie, kto jest N.N.
Kucharka zamyśliła się.
- Michasia była – odparła. – A teraz…teraz…tak, tylko jedna jest. Beata, to niemowlę, co jest u mnie w pokoju.
Starszy pan spojrzał do zeszytu.
- Beata Kowalska, tak ? – zapytał.
Kucharka pokiwała głową.
- Myślę, że pani potrafi dochować tajemnicy – rzekł po chwili namysłu, a kucharka pokiwała głową.
- Zrobimy tak…- szepnął jej do ucha coś, czego nie dosłyszałem, a kucharka aż klasnęła w dłonie.
- Zrobimy ! – zawołała tak głośno, że aż rozległo się echo.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto cze 24, 2008 10:46

Co oni zrobią Beacie???
I czy te maluchy TEŻ trafią do Złociejowa?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 24, 2008 11:32

na pewnio nie zrobią Beacie nic złego :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto cze 24, 2008 21:02

Poszedłem za kucharką na ciemny, pachnący kurzem i wilgocią strych i ukryty za starym, pokrytym warstewką pleśni pudłem na kapelusze spoglądałem jak przetrząsa kartonowe pudła przyświecając sobie latarką.
Wreszcie odłożyła na bok jedno z pudeł , otarła je z kurzu znalezioną na podłodze szmatką i ruszyła ku wyjściu.
Szczęściem, aby zamknąć drzwi na klucz musiała postawić pudło i gdy na moment odwróciła się zdążyłem wymknąć się za strychu.
- Jest ! – zawołała. – Wiedziałam, że gdzieś musi być…takich rzeczy się nie wyrzuca.
Starszy pan usiadł przy biurku, a kucharka położyła na stole nieduże pudełko. i wyjęła z niego kila niedużych kartoników.
Wspiąłem się po firance i przysiadłem skulony niby mysz na drewnianym karniszu. Na stole, jedno obok drugiego leżały stare, nieco przyżółcone zdjęcia.
- Bardzo ładne – rzekł starszy pan – ale…
- ALE ? – kucharka wsparł ręce na biodrach.
- Takie jakby trochę…niedzisiejsze.
- Niedzisiejsze, też mi wielkie rzeczy – oburzyła się kucharka. – mogli iść na bal kostiumowy…dawniej się chodziło.
Starszy pan uśmiechnął się i podniósł do oczu jedno ze zdjęć.
- Beatka ciemne włosy ma, prawda ?
- Prawda.
- To ciemne po matce – rzekł i zastukał palcem w zdjęcie.
- Ona w ogóle taka…- zamyśliła się kucharka – takie pańskie dziecko jest. Ciche to, spokojne, ani zapłacze. Na początku myślały my z Michasią, że to krasnalów dziecko, taka mała była, ledwie ją widać było.
- Ale krasnale dzieci nie porzucają – podsumował starszy pan i sięgnął po grubą, szarą teczkę. Wyjął z niej kopertę na której napisane było BEATA KOWALSKA i wsunął do niej zdjęcie.
- To już nie mamy N.N – powiedział, a kucharka podsunęła mu talerzyk ciastek.
Za oknem zapadł zmrok. Dom, bez dzieci wydawał się ogromny i chłodny, skrzypiały drewniane podłogi, zupełnie, jakby maszerowały po nich niewidzialne stopy, przeciąg poruszał firankami a stojące na parapetach zabiedzone kwiaty rzucały na ściany fantastyczne cienie.
Kiedy starszy pan usnął, a kucharka ustawiła wszystkie talerze, miski i kubki na półkach kredensu wyszedłem ze swej kryjówki.
Obszedłem cały dom zaglądając w każdy kąt. W sypialni chłopców natrafiłem na zawiniętą w papierek krówkę i odgryzłszy z niej nieduży kęs przyznałem, że kucharka jest najlepszą kucharką pod słońcem, po czym wsunąłem się do szafy i ułożyłem na kilku złożonych w nierówny stosik swetrach.
Swetry pachniały sianem i wiatrem, jak sierść psów.
I zapadłem w sen.
Spałem twardo, lecz zdawało mi się, że słyszę na korytarzu ciche stąpanie, jak gdyby ktoś skradał się w mroku.
Ale kimkolwiek był tajemniczy przechodzień, nie był w żaden sposób groźny – tak przynajmniej podpowiadało mi moje serce.
Rankiem zbudził mnie hałas dochodzący zza okna. Wsunąłem się głębiej w ciepły mrok szafy i chwilę jeszcze leżałem z przymkniętymi oczyma zastanawiając się, co przyniesie mi nowy dzień.
Z kuchni dobiegał zapach kawy, brzęczały pokrywki i garnki, a w korytarzu pojawiły się drabiny i kubły z farbą.
Pomiędzy nimi kręcił się starszy pan wydając niezwykle stanowczym głosem polecenia, a malarze w papierowych czapkach na głowach słuchali przytakując.
Kucharka biegała pomiędzy korytarzem a kuchnią nosząc kubki z herbatą i chleb grubo posmarowany smalcem, a radio, które starszy pan wystawił ze swego gabinetu grało wesoła melodyjkę.
Koło południa na ulicy zabrzęczał dzwonek roweru. Przez szparę w firance zauważyłem listonosza z przewieszoną przez ramię brązową pękatą torbą.
Listonosz niecierpliwie zadzwonił do drzwi, a gdy kucharka uchyliła je wręczył jej dużą, pękatą kopertę i podsunął do podpisania papier.
- Panie kierowniku ! Panie kierowniku ! – kucharka spieszyła się tak bardzo, że az poczerwieniał na twarzy. – List do pana !
Starszy pan uważnie obejrzał kopertę i starannie rozciął ją nożem do papieru.
- No proszę, proszę – powiedział – przyznam , że się nie spodziewałem…
kucharka wspięła się na palce i zajrzała mu przez ramię.
- „ Szanowny Panie ” – odczytał starszy pan. - „ Gdyby nie fakt, że parę dni temu przeziębiłam się, byłabym przyjechała osobiście. Pański pomysł na słoneczny dom bardzo mi się spodobał i chętnie go kiedyś odwiedzą. Tymczasem przesyłam Panu szablony, od których można odrysować wzory. Są na nich kwiaty i zwierzęta, zależy, co będzie odpowiednie. Łączę wyrazy szacunku, Katarzyna Król.”
Moje serce wykonało radosny podskok. List z mojego miasta, od bliskiej memu sercu osoby był największą i zarazem najlepsza niespodzianką, jak mogła mi się wydarzyć. Poczułem się nagle blisko domu, tak jakby znajdował się on za zakrętem. I gdy oddawałem się radosnym wspomnieniom pozwalając by przed moimi oczyma jawiły się obrazy uliczek i kamienic, parkowych drzew i rozległej łąki - na ścianach domu jeden po drugim wykwitały kwiaty…

C.D.N.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Meteorolog1, Silverblue i 21 gości