Najgorsze jest to, że takie 'miłośniczki' zniechęcają wiele osób, może nie tak bardzo zaangażowanych, ale chętnych pomagać.
Panowie budowlancy nie chcą już łapać kociaków, bo... nie chcą mieć do czynienia z agresywną niewiastą.
A maluchy trudno jest zlokalizować, czasem pojawiają się rano, czasem wieczorem. A dziś wczesnym popołudniem. No, reguły nie ma.
A ogromna sterta, choć miała zniknąć, nie zniknęła...
Co do wędlin, to sprawa wygląda tak. Kwiaciarze, z którymi dziś rozmawiałam - również o 'agresywnej miłośniczce' też dokarmiają cmentarniaki, i to niestety głównie wędlinami.
Próbowałam dyplomatycznie porozmawiać z nimi o suchej karmie.
Oni na to: 'dzielimy się naszymi kanapkami, naszym prowiantem' Raczej nie są skłonni inwestować w prowiant przeznaczony wybitnie dla kotów, koty dokarmiane są mimochodem.