Ufff, alarm odwołany. Przezyłam jedne z najcięższych chwil w życiu. Gdzie była Okruszka - nie wiadomo - gdzieś w jakimś kącie, którego sobie wyobrazić nie potrafię - szukałam WSZĘDZIE. Musiałam wyjść na parę godzin i umierałam ze strachu gdzie ona jest. Biedna mama umierała też ze strachu w domu. Mówi, że w końcu zaczęła płakać. Dobrze, że na serce jej nie padło - Okruszka to jej ulubienica. I nagle, godzinę temu nie wiadomo skąd pojawiła się. Teraz siedzi na szafie i beztrosko się myje - nie dba że omal ludzie na serce przez nią nie padli.
Jeszcze trzęsę się cała. Ale nic to - dobrze, że po wszystkim.
Najgorsze było, że z nerwów zapomniałam klucza z miejsca chwilowej pracy i musiałam jeszcze czekać bezproduktywnie na przyjście gospodarzy - no nic - po wszystkim
