Kociaki wreszcie zasnely a ja mam chwile zeby spokojnie popisac...
W tej chwili wydaje mi sie ze odnosnie kociat ktore przezyly - kryzys juz minal. Zobaczymy jak bedzie jutro - ale jak na ta chwile az trudno uwierzyc jak zle wygladaly jeszcze pare godzin temu... Zachudzone, odwodnione, siersc pozlepiana i zmierzwiona, jakies takie chude i wiotkie... Zawodzace zalosnie... Zimne.
A w tej chwili?
No - w tej chwili spia
Ale brzuszki maja okraglutkie, cialka jedrne jak na kociaki przystalo, sily tyle ze az trudno jest je utrzymac na rekach, siersc zrobila sie puchata...
Dwojka (chlopczyk i dziewczynka) wygladaja naprawde swietnie, pelne sil i temperamentu. Trzeci chlopczyk ktory od poczatku byl dosyc slaby - nadal troszke od nich odstaje, ale dzielnie sie stara
No nie! Znowu sie dra
Ciagle chca jesc

- ale staram sie im wydzielac porcje bo po czterech dniach praktycznie niejedzenia - boje sie je przekarmic dajac duzo na raz. W zwiazku z czym pospia 5 minut i znowu jest awantura
Ja gromadke karmie, Damork masuje po brzuszkach
Czwarty maluch nie mial szczescia.. A moze mial?...
Od samego poczatku wygladal baardzo zle... Nie mial juz wogole odruchu ssania i polykania. Jakims cudem udalo mi sie go sklonic do polkniecia kilku kropel mleka. Pozniej tak jakby poczul sie lepiej - ogrzal sie, nie byl juz taki zimny, znowu cos zjadl, zrobil sie ruchliwy... Pozniej zasnal spokojnie razem z rodzenstwem. Byl najedzony po raz pierwszy w zyciu, bylo mu cieplo. I odszedl...
Czulam ze tak to sie skonczy... Ale balam sie ze bedzie cierpial a ja nie bede mogla za bardzo mu pomoc. Ale odszedl bardzo spokojnie.
Pozostala trojka walczy...
A ma o co walczyc bo gdy tylko sie usamodzilelnia - czekaja juz na nie domy.