mam coraz mniej czasu
Czas leczy rany i koi ból, ale każde wspomnienie naszego księcia Wacika i Batmana na nowo wywołuje melancholię i wyrzuty sumienia.
Sasza jakoś się trzyma, w ubiegłym tygodniu przechodziła kryzys, tylko spała, nic nie jadła, gasła, były momenty że myślałam, że już zaśnie w nocy sama. Ale ona rano budziła się w lepszym nastroju. Poprosiłam o opinię lekarzy, nie widać żeby cierpiała, ma wielką wolę życia. Dali jej jakieś leki na wzmocnienie, na podniesienie odporności i wit B12 przez 3 dni. Sasza znów jest żywsza, nawet wywala brzusio do głaskania i znów wychodzi pobawić się z pozostałymi na drapaku. trwa to krócej i szybko wraca na posłanie, ale zawsze już coć. Serce cieszy się na ten widok.
Guzy jak były tak są, nie wchłonęły się. No i na skórze pojawiają się białe placki bez skóry. Nie wiem co to może być?
Pozostałe kociaki mają się dobrze, urosły, przytyły. Wszystkie koty, oprócz Sazseńki mam wysterylizowane i wykastrowane dzięki pomocy TOZ do którego przystąpiłam i działam.
Warszawskie dzikuski urosły, syn próbuje oswoić Garfielda, kilka razy już go głaskał i bawił się z nim. Ja zawsze przy porannym karmieniu mam zaszczyt pogłaskać Gerdę i czasami Grafi. To jedyna pora dnia kiedy na to pozwalają. Mają już swoje ulubione miejsca, drapak, strych i dach domu, czasami usiądą wszystkie na szczycie i sąsiedzi mogą podziwiać wszystkie kolory i odcienie kocich futer.
Niestety domków brak, ostatnio było kilka telefonów, ale ludzie pytali o maluszki. Już mam zamówienia na cztery maluchy.
Od miesiąca zajmuję się koteczką z interwencji znalezioną na ulicy z przebitą szczęką. Okazało się, że jadła resztki ze śmietników i kość z kurczaka przebiła jej szczękę. leżała na ulicy odwodniona. Lekarz usunął pół kości udowej kurczaka. W ubiegłym tygodniu zabrałam ją na sterylkę i okazało się , że jest mniej, więcej w 4 tygodniu ciąży. W klinice gdzie operowali jej szczękę nie zauważyli?!
Tak więc będę miała małe kotki!
Jak na razie mam jest nieufna i nie pozwala się zblizyć do siebie. Jej zaufanie straciłam łapiąc ją na zabieg, musiałam niestety jużyć trochę siły i przymusu, tak więc teraz boi się mnie okropnie. Całe życie była na ulicy, dom jest jej obcy. Ma około 4- 5 lat. Nie wypuszczam jej z pomieszczenia żeby nie uciekła.