Witamy ciocie świątecznie
Mrusia, jak zwykle przyjechała do mnie z wizytą świąteczno-noworoczną.
Pierwszego dnia troszkę z Dupkiem się poprzekomarzali, ale teraz już wszystko jest w porządku - tzn Dupek chętnie by się zaprzyjaźnił, ale Mrusia dama jest i z byle kim w komitywę wchodzi nie będzie
Za to dziś Mrusia mnie o zawał serca omal nie przyprawiła
albo ja ją, zależy jak na to patrzec .
Już wczoraj, jak Bonkers wychodził sprawiała wrażenie, że też by poszła na polko
siedziała pod drzwiami balkonowymi i drapała :angry:
No to dobra ciotka, chciałam kotku przyjemnosc zrobic,
choc zletka zdziwiona byłam tymi jej chęciami,
bo w Kraku to ona wręcz panicznie boi się wyjśc poza mieszkanie.
Ubrałam kotka elegancko w szeleczki i przez balkon Tomkowi podałam
I tyle kotka widzieliśmy
Błyskawicznie, dosłownie w sekundę, z szeleczek się wypsła
i poleciała
Tomek zobaczył tylko, że za dom w stronę drogi
on ubrany, ja bez kurtki i w kapciach na drogę pobiegliśmy, kotka ani śladu
Wołamy, kiciamy, nie ma
Zostawiłam dziecko, lecę się ubrac, patrzę przy domu łepek Mrusi się wychyla
zanim dobiegłam te 20 metrow schwała się
gdzie? nie wiadomo
to stanęłam tam, gdzie ją zobaczyłam i kiciam
w tym czasie Tomek z drugiej strony domu nadleciał i odraportował, że tam jej nie było
kiciam dalej i słyszę mrauuuu
kamień z serca mi spadł, bo już wiedziałam, że schowała się pod płożącym jałowcem
tylko gęsty drań okropniea powierzchniowo zajmuje dobre piętnaście metrow kw.
ani jak zaglądnąc pod spód ani jak rękę włożyc
kiciałam i kiciałam, Tomek pilnował od drugiej strony na wszelki wypadek, ale Mrusia ani myślala wyjśc
wreszcie odezwała się drugi raz co pozwoliło ją w tym krzaku zlokalizowac
pozaglądałam trochę, poodgarniałam gałęzie
była, siedziała głęboko, ale to dobrze, bo jak ją wyciągałam to nie miała jak uciekac, a chciała
Wszystko to razem trwało krocej niż pisanie posta
ale cośmy razem przeżyły to nasze
Nigdy więcej takich eksperymentów, przyrzekam.