honda11 - jako pierwsze zawsze robię testy ELISA, bo są tańsze. Jedyne co, to wprowadziłam pewną modyfikację - proszę weta o robienie ich z osocza albo surowicy, wtedy czerwona część krwi nie podbarwia testu i nie ma wyników wątpliwych. Test kosztuje różnie, w zależności od lecznicy, ja płacę koło 60-70 zł za samą białaczkę. Tylko jednej kotce robiłam test PCR (ze szpiku), ale ona miała białaczkę, po leczeniu testy były ujemne i chciałam sprawdzić, czy wirus nie przeszedł do fazy latentnej.
malassezia - czy rozważaliście, żeby zrobić Kubusiowi transfuzję? Przy takiej anemii "podnoszenie" się z niej może trwać dł€go, a anemia nie pomaga kotu w walce z białaczką. Może transfuzja byłyby dla niego dobra?
milenap - ja nie izoluję kota - nosiciela białaczki. Tak samo nie izolowałam Nocuni, jak chorowała na białaczkę. Zdrowe koty były zaszczepione. Nie wprowadzałam dodatkowych środków ostrożności. Teraz, z powodu nosiciela, koty są doszczepiane co roku - Purevaxem Meriala (szczepionka droga, ale ma mniej skutków ubocznych w porównaniu do Fel-o-vaxa).
Nasz nosiciel jest niestety kotem najprawdopodobniej zarażonym u nas

Jak go wzięliśmy, miał robiony test i był ujemny. Potem wzięliśmy jeszcze koteczkę na tymczas - Ochotkę. Ochotki nie przetestowaliśmy od razu, tylko po jakimś czasie. W tym czasie Ochcia i Lucek dużo ze sobą przebywali się, bawili się, obśliniali. Potem Ochcia miała test - wyszedł dodatni. Luckowi niestety też. Wprowadziliśmy interferon. Po kilku miesiącach Ochotka była ujemna, Lucek nadal dodatni. Niedawno robiliśmy trzeci test - Lucek nadal dodatni. Ochotka, mimo braku szczepienia w czasie podawania intronu i bliskich kontaktów z Luckiem, nadal jest ujemna, więc została zaszczepiona. Najprawdopodobniej Ochcia zwalczyła wirusa sama, wspomagana intronem (była jeszcze kociakiem, jak był pierwszy test, bardzo często kociaki zwalczają wirusa), ale przed zwalczeniem zdążyła nim poczęstować Lucka.
Tylko należy pamiętać, że Lucek nie był szczepiony przeciwko białaczce, gdy przyszła do nas Ochcia.