No więc tak: słodkości jest trzy. Są tak naprawdę tymczasami jopop, ja im tylko pożyczyłam swoją łazienkę

. Dostały też u mnie tymczasowe imiona. Są więc:
Gofer (
domek jest):




Frużelina (
nadal można ubiegać się o łapkę):





oraz
Dżem (
szczęśliwy w nowym domku
):




wszystkie trzy jedzą już samodzielnie, są kuwetkowe i straszliwie bardzo miziaste (no i słodkie oczywiście

). Są po pierwszym odrobaczeniu, czeka ich jeszcze druga tura na robale oraz szczepienie. Potem będzie je można nareeeszcie (:twisted:) zabrać do domków. Tak więc (żeby potem nie było awantur i przepychanek) domki, proszę zgłaszać swoje kandydatury już od dziś

.
Ponieważ (jak już wyżej wspomniałam) koteńki u mnie tylko wynajmują łazienkę,
wszelkie zgłoszenia proszę kierować do jopop (obecnie w jej zastępstwie obowiązki świętej inkwizycji pełnią: Atka, Aleba :twisted:
I jeszcze o koteńkach, coby ułatwić wybór:
rudy Gofer jest najmniejszy z kociątek. Największa też z niego pierdoła

- ostatni nauczył się jeść z miseczki, ostatni zrozumiał co to kuweta i jak do niej trafić, potrafi jeszcze wywrócić się na prostej drodze. W swej fajtłapowatości jest jednak przesłodki i przeuroczy. Tygrysi Dżemik jest największym z rodzeństwa i najodważniejszym, lubi opiekować się pozostalymi, ale sam też lubi być zaopiekowany - zawsze kiedy mnie widzi pcha się na ręce i domaga głaskania i przytulania

. Szylkretowa Frużelinka z rudym wykrzyknikiem na pyszczku jest straszną rozrabiarą. Bawi się cały czas i czym tylko się da - nieważne czy to zrzucona rolka papieru, brat, kuleczka żwirku czy cokolwiek innego

. Jest też najbardziej samodzielna, pierwsza pluła na mnie mlekiem ze strzykawki domagając się podania jej w miseczce, pokazała też braciom, do czego używa się kuwety.
Wszystkie trzy są nieziemsko przytulaste i rozmruczane, nic sobie nie robią z syków mojej nietolerancyjnej kocicy i z prób polizania przez wylewną dożycę.
Hm.. czy muszę je jeszcze reklamować?
KOMU KOTECZKA?
