Ivcia pisze:Mam imie dla Niesmialka, mam imie dla Niesmialka

jakie??? - Nieśmiałek

?
A tak wogóle to
Z Colą jest coś nie tak

On chyba ma depresję!
Pisałam już, że w niedzielę mi się schował, ale jak wróciłam do domu to widziałam, że jadł i korzystał z kuwety. W poniedziałek jak wyszłam z domu to podobno od razu wlazł pod wannę. Wracam po południu - jedzenie nie ruszone, tylko kuweta użyta.

Wyciągnęłam go spod wanny, dałam jeść. Pisałam, że kurczaka i kaszki nie ruszył (tylko z palca mi troszkę zlizał). Później zjadł suche. Namówiłam go na troszkę zabawy, ale co to jest godzina zabawy na dobę dla małego kociaka? We wtorek po moim wyjściu znów wlazł pod wannę Wróciłam - nie jadł, nie pił, nie załatwiał się. Prawdopodobnie przez 10 godzin nie wyszedł spod wanny.
Z tą moją wanną to jest tak, że nie jest ona zabudowana i wszelkie koty lubiły zawsze się pod nią wiskać. aby ich stamtąd nie wyjmować pupychałam tam kartony, butelki, dziury zatkałam reklamówkami, aby nie było przejścia. Dotychczas to działało. Jak Pat i Pataszon byli razem to się tym nie interesowali. Teraz Cola co jakiś czas dostaje szału (na prawdę) aby tam się dostać. Nikomu innemu bym nie uwieżyła, pomyślała bym, że straszy kota, ale widziałam to na własne oczy! Wczoraj w ciągu 15 minut pięć razy wyciągałam go stamtąd. Za każdym razem myślałam, że udało mi się zatkać wszystkie dziury ale on rzuca się na kartony, siatki, drapie, rwie, aż sobie dziurę zrobi. Dziś rano (w nocy nie wlazł pod wannę

) dałam mu jeść, zjadł ładnie, wygłaskałam go. Wstałam i zaczęłam myć zęby. On wtedy zaczął atakować wannę. Uszy położone po sobie, dziki warkot i drapanie, udeżanie głową. Jak wtedy chce się go dotknąć to rzuca się na rękę. Zaczęłam spokojnie przemawiać - przestał. Dał się spokojnie pogłaskać, zaczął mruczeć. Zostawiłam go. Po dwóch minutach znowu

. Zamknęłam go w transporterku. Po moim wyjściu, gdy moja koleżanka też wychodziła do pracy otworzyła mu transporterek (myśałam że jak nikogo nie będzie w domu to się uspokoi). Mówi, że nie doszła jeszcze do drzwi wyjściowych a on już był pod wanną. Ona go stamtąd nie wyjmie bo boi się tego fukania. I on może znów spędzić cały dzień pod wanną

A ma przecież prawie całe mieszkanie udostępnione.
Wczoraj poszłam z nim do weta. Obejrzał go, osłuchał. W płucach cisza, temperatura normalna. Tylko kot taki niemrawy, takie kluchy a nie kot. Może to że odstawienie antybiotyku i odejście brata zbiegło się w jednym terminie jest przyczyną? Fizycznie jest chyba zdrowy więc może to psychika? Depresja? Może miał we wcześniejszym dzieciństwie jakieś ciężki przeżycie i teraz po odejściu Pataszona zestresował się i tak się to objawia?
Cola dostał antybiotyk jeszcze na trzy dni i mam dzwonić z relacjami do weta. Lekarz nie wziął pieniędzy nawet za lekarsywa

. Prawie się z nim pokłóciłam

aby zapłacić, ale nie chciał

. Po godzince (pewnie jak antybiotyk zaczął działać) Cola zjadł, wysikał, wyqpał i bawił. Był znów wesołym kociakiem. Mogę go tarmosić ile wlezie

. Noc minęła spokojnie, zjadł kaszkę i suche, kuweta pełna, a rano znowu ta szopka z wanną
Co ja mam robić.
