Heh....
Nie jest wesoło. Mamy potwierdzenie grzyba

we wszystkich próbkach z nosa. Z moczu nie - więc nie jest to grzybica uogólniona i to jest DOBRA wiadomość.
I teraz są ogólnie rzecz biorąc dwie drogi postępowania:
1. Zabieg chirurgiczny - jako najbardziej efektywny, oczywiście bez 100% gwarancji radykalnej poprawy bo nie wiemy w zasadzie co tam w środku zatok się dzieje. Nie wiemy, na ile mocno ten grzyb zniszczył Azikowe zatoki.
Zabieg taki wymagałby dodatkowo współpracy z wetem mieleckim lub ewentualnie rzeszowskim (bo tam mamy "znajomości") w dalszym, pooperacyjnym prowadzeniu Azika (po zabiegu trzeba płukać zatoki przez jakiś czas).
Trzeba też oczywiście brać pod uwagę ryzyko związane ze znieczuleniem. W tym przypadku zstosowana byłaby narkoza wziewna.
2. Leczenie "dopyszczne" - mniej lub wręcz mało efektywne, ale nie tak inwazyjne. Wstępny plan polegałby na podawaniu leku przeciwgrzybiczego,podnoszenia odporności przez około dwa miesiące i absolutnie koniecznej kontroli wyników badań krwi - przed leczeniem i w jego trakcie.
Leczenie przeciwgrzybicze obciąża wątrobę, którą od samego początku należałoby się "zaopiekować". W przypadku pogorszenia się parametrów wątrobowych lub po około dwóch miesiącach leczenia - robimy kolejny wymaz i posiew i decydujemy: jeśli są efekty a wątroba "się trzyma" - kontynuujemy, jeśli efektów nie ma albo wątroba kiepska - odstawiamy leki i zastanawiamy się (po doprowadzeniu wątroby do porządku) nad zabiegiem...
To tak w skrócie, dla przemyślenia tematu.
Autoszczepionka na razie niekonieczna, bo tak naprawdę największym problemem jest ten wstrętny mucor...
Przykro mi, że nie mam lepszych wiadomości...
