Witamy , witamy.
Muszę się dziś pochwalic moim wlasnym pomyslkiem i wykonaniem.
A wygladalo to tak.
Przeprowadziliśmy się w marcu (chyba

), a ja już od listopada maltretowalam TŻa, że ma wymyslić, jak zabezpieczyc okna dachowe (mamy tez dwa zwykle, ale to proscizna)

. Oczywiście do dnia dzisiejszego okna nie zabezpieczone ( a moskitierę do zabezpieczania - zagubioną

- odnalazlam dziś u TŻa w szfie

- sabotażysta

(tak naprawdę to trochę zapominalski jest

)).
Po drodze okazalo się, że te normalne okna są jakby plastikowe i nie można przybic moskitiery

(ale znalazlam obejście problemu

).
Dzisiaj natomiast przeprowadzilam atak na okno kuchenne (planowany od dluższego czasu)

. TŻ ma swoją koncepcję (
nieprokocią) ja mam swoją (prokocią

). Aha, zapomnialam dodać, że TŻ dzis na popoludnie szedl do pracy

.To jedno z niewielu okien dachowych z parapecikiem od wewnątrz (bo parapety ponoć utrudniają cyrkulacje powietrza i moglibyśmy mieć grzyba). Chociaż ja wolę grzyba niż nieszczęśliwe koty.
No i balkonu nie mamy
W każdym bądź razie wynik mojej pracy (na razie prowizorka, dlatego, żeby latwiej można zmodyfikowac mój pomyslek - czyt. zlikwidować

)
Taki nasz mini balkonik
