Gdzieś czytałam, że jest możliwa, ale dość rzadka.
Być może kocurek zwyczajnie miał zbyt dużo energii, której nie miał gdzie spożytkować i stąd rodziła się w nim agresja. Taki jest Kitek. Jeśli się go nie wybawi tak,ze pada byle gdzie z łapkami rozłożonymi na boki, dostaje kręćka. Tak jak to opisujesz - biega po całym mieszkaniu z prędkością torpedy, skacze, jeży sierść , wygina się w pałąk i potwornie warczy. Z jedną różnicą - rzuca się ze schowanymi pazurami.
Czasem, późnym wieczorem, w ten sposób domaga się wypuszczenia na balkon. I nie ma uproś - trzeba marznąć, bo nikt z nim wtedy nie wytrzyma.
Owszem, jest kawał przytulastego miziaka z niego, ale same pieszczoty - o, co to to nie! Nie samymi głaskami żyje mały, energiczny kotek.
Swego czasu też bardzo bałam się, że ma coś nie tego z główką

Rady forumowiczów pomogły mi go lepiej zrozumieć, za co jestem niesłychanie wdzięczna, bo przecież jeszcze niedawno jęczałam tu strasznie, że kicia dziwna jest i basta.
Cieszę się, że babcia znalazła spokojną koteczkę, bo domyślam się, że życie z pluszakiem o energii atomowej było bardzo trudne.